- Dużo kurzu i ognia. Wszystko trwało zaledwie 3 - 4 sekundy - tyle pamiętają z wypadku w kopalni Rydułtowy górnicy, leżący w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Po południu odwiedził ich wojewoda śląski, Lechosław Jarzębski. Stan zdrowia pięciu poparzonych górników lekarze określają jako stabilny. Ich życiu na razie nie zagraża żadne niebezpieczeństwo. Trzech górników ma poparzone od 40 do 55 % powierzchni ciała. Natomiast dwóch około 80 %. Ranni mają oparzone głowy, klatki piersiowe i tułowia. Trzech górników ma także poparzone drogi oddechowe. Na szczęście nie są to w większości oparzenia głębokie. Lekarze obawiają się jednak dodatkowych komplikacji za kilka dni. - Choroba oparzeniowa - przypomina ordynator Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich, dr Marek Kawecki - ma wiele etapów. Górnicy niewiele pamiętają z tego, co się wydarzyło. - To były sekundy - opowiadają. - Pamiętam ogień, a potem dużo kurzu. Ze strefy zagrożonej wyszliśmy o własnych siłach - podkreślał jeden z rannych. - Dziękuję Bogu, że żyję - mówił inny. - Trzeba wreszcie skończyć z czarną serią wypadków w polskim górnictwie - powiedział wojewoda. Lechosław Jarzębski, który rozmawiał o przyczynach wypadku w kopalni "Rydułtowy" z prezesem Wyższego Urzędu Górniczego. W sumie w zagrożonym rejonie znajdowało się 46 górników. 36 z nich wycofało się ze strefy zagrożenia bez użycia pochłaniaczy. Służby kopalniane zapewniają, że czujniki badające w kopalni poziom metanu pracowały w sposób prawidłowy. Wyższy Urząd Górniczy poinformował wieczorem, że przyczyną wypadku był nagły wypływ metanu i jego zapalenie się. - Podczas likwidacji chodnika nadścianowego nastąpiło zapalenie metanu, wskutek czego 10 pracowników będących w tym rejonie doznało obrażeń. Pięciu przebywa na obserwacji w szpitalu w Rydułtowach, pięciu trafiło do Siemianowic Śląskich - powiedział główny inżynier przygotowania produkcji w kopalni "Rydułtowy", Jerzy Majer. Przyczyną zapalenia metanu mogły być dwa dość silne wstrząsy górotworu, które kopalniane urządzenia zarejestrowały w czasie, kiedy doszło do zapalenia metanu - podał Wyższy Urząd Górniczy (WUG). "Z dotychczasowych ustaleń wynika, że przed zapaleniem metanu nastąpiły dwa wstrząsy górotworu o energiach rzędu 10 do piątej potęgi dżula przed i za frontem ściany. Mogło to być przyczyną zwiększenia ilości metanu w powietrzu kopalnianym" - napisano w komunikacie przekazanym wojewodzie śląskiemu, Lechosławowi Jarzębskiemu. - Wstrząs mógł być przyczyną nagłego wypchnięcia metanu oraz spowodować zaiskrzenie się skał - powiedział dyrektor Departamentu Ochrony Zdrowia i Warunków Pracy Wyższego Urzędu Górniczego, Jan Migda Posłuchaj relacji katowickiego reportera RMF FM, Tomasza Maszczyka: Na początku marca doszło do śmiertelnego wypadku w kopalni "Halemba". Zginął wtedy jeden górnik, drugi został ciężko ranny. Był to 16. w tym roku śmiertelny wypadek w polskim górnictwie i drugi w "Halembie". Do największej tragedii doszło 6 lutego w kopalni "Jas-Mos" w Jastrzębiu Zdrój. Zginęło wtedy 10 górników, a dwóch zostało rannych. Przyczyną katastrofy był wybuch pyłu węglowego Dzień później w kopalni "Marcel" w Radlinie zginął 47-letni maszynista, obsługujący maszynę wyciągową. 18 lutego doszło do wypadku w "Halembie", a tydzień później w kopalni "Centrum" w Bytomiu, gdzie 42-letni górnik zginął, gdy element transportowany podziemną kolejką uderzył go w tył głowy. W ubiegłym roku w całym polskim górnictwie zginęło 30 górników, z czego 24 w kopalniach węgla kamiennego (w ubiegłym roku w kopalni "Halemba" zginęło czterech górników). W roku 2000 życie straciło odpowiednio 37 i 28 górników. Według Wyższego Urzędu Górniczego, najczęstszą przyczyną wypadków w górnictwie są błędy ludzkie, m.in. nieostrożna obsługa maszyn i urządzeń, a często również brak wyobraźni i lekceważenie przepisów bhp.