W poniedziałek o języku śląskim dyskutowali w Katowicach m.in. reprezentanci środowisk działających na rzecz jego kultywowania, naukowcy, parlamentarzyści i przedstawiciele regionalnych władz. Przekonywali, że porozumienie na rzecz nadania śląskiemu statusu języka regionalnego jest coraz szersze, a podejmowane działania zbliżają do tego celu. - Z całą pewnością nie stoimy w miejscu. Od zeszłego roku, kiedy formalnie pojawiła się kwestia uznania śląskiego za język regionalny, jest wyraźny krok do przodu, zarówno na płaszczyźnie politycznej, jak i językowej - ocenił dr Jerzy Gorzelik - historyk sztuki z Uniwersytetu Śląskiego, a zarazem lider Ruchu Autonomii Śląska (RAŚ). Jak mówił, politycznie sprawa nabrała tempa, kiedy w końcu zeszłego roku dyskutowała o tym sejmowa komisja mniejszości narodowych. Pod względem językowym przełomem będzie bliskie już porozumienie co do formy zapisu śląskiej mowy. Zajmują się tym dwa wyspecjalizowane stowarzyszenia, wspomagane przez językoznawców i znawców śląskiego języka. Sprawa standaryzacji śląskiej mowy w piśmie nie jest łatwa m.in. dlatego, że nie jest ona jednolita - można w niej wyróżnić odmianę opolską, górnośląską, cieszyńską. - Przeważa pogląd, że należałoby stworzyć taki standard, który oczywiście dopuszcza wielość mówionych dialektów, ale który byłby jednym, wspólnym standardem dla całego historycznego Górnego Śląska. Ten proces opiera się na sztuce kompromisu - tłumaczył Gorzelik. Znawcy języka są zgodni, że obecna mowa śląska została w dużym stopniu "rozmyta" i kojarzona bywa głównie z powierzchownym folklorem, dowcipami czy gwarowymi piosenkami. Dlatego zespół pracujący nad standaryzacją musi czasem wnikliwie doszukiwać się korzeni słów czy całych konstrukcji językowych. - Trzeba uprawiać w jakimś stopniu archeologię językową, sięgać nie tylko do zapomnianych słów, ale także struktur gramatycznych. Z drugiej strony ten język nie może być skamieliną, która dla potencjalnych użytkowników będzie czymś zupełnie abstrakcyjnym. Tu trzeba wypośrodkować; to kwestia nie tylko wiedzy, ale i pewnej intuicji - podkreślił dr Gorzelik. O tym, że śląska mowa żyje i może być atrakcyjna także dla młodych Ślązaków ma przekonać elementarz, nad którym pracują m.in. członkowie Towarzystwa Kultywowania i Promowania Śląskiej Mowy Pro Loquela Silesiana oraz Towarzystwa Piastowania Śląskiej Mowy Danga. Blisko 2 tys. egzemplarzy wydawnictwa w połowie przyszłego roku ma trafić do śląskich szkół, bibliotek i instytucji kultury. Sekretarz i jeden z założycieli Pro Loquela Silesiana, Mirosław Syniawa, zdradził, że elementarz będzie częściowo wzorowany na elementarzu kaszubskim. Będzie adresowany nie do pierwszoklasistów, ale dzieci, które umieją już czytać i pisać po polsku, czyli np. od trzeciej klasy podstawówki. Oprócz nauki języka ma opowiadać też o śląskich tradycjach i obyczajach. - Elementarz jest książką, która ma uczyć czytać i pisać, ale jednocześnie przybliżać elementy rodzimej kultury, chociażby pasję hodowli gołębi, czy tradycje ogródków działkowych. Myślimy też o lekcjach, pokazujących tradycyjny strój śląski - wyliczał Syniawa, podkreślając, że aby zrozumieć teksty elementarza, dzieci będą musiały przyswoić sobie także nowe dla nich litery i dźwięki. Jeszcze nie wiadomo, jakie będzie pierwsze zdanie śląskiego ślabikorza. Na pewno natomiast znajdzie się w nim czytanka o odwiedzinach wnuczka w ogródku działkowym dziadka. "Jakżeś już przyszoł, to możesz mi popodlywać radiski, giskana jest we laubie" - przywita chłopca dziadek; radiski to rzodkiewki, giskana to konewka, a lauba - altanka. Śląski elementarz został w 80 proc. dofinansowany z publicznych środków w ramach Funduszu Inicjatyw Obywatelskich. Projekt pochłonie w sumie 40 tys. zł. Teksty do elementarza będą gotowe do końca tego roku, potem przyjdzie czas na oprawę graniczną, skład i druk. Elementarz to jedno z kilku przedsięwzięć, które ma m.in. upowszechnić myślenie o śląskiej mowie jako o języku. Według dr. Gorzelika, we współczesnym językoznawstwie z reguły przyjmuje się, że decyzja o tym, czy mamy do czynienia z językiem czy np. dialektem nie zapada na gruncie badań językoznawczych, ale należy do kategorii politycznych. - Jeżeli jakaś społeczność, której na tym zależy, dojrzeje politycznie do tego, by uzyskać status języka dla swojej mowy, podejmuje takie starania. Dziś jest dosyć szerokie porozumienie różnych środowisk na rzecz nadania śląskiemu statusu języka regionalnego. To na pewno cieszy - uważa lider RAŚ. Aby śląski stał się językiem regionalnym, inicjatywa musi zyskać akceptację sejmowej komisji mniejszości narodowych, a potem całego parlamentu, w formie nowelizacji stosownej ustawy. Dla zwolenników śląskiej mowy oznaczałoby to nie tylko prestiż, symbol odrębności i symboliczny gest wobec Górnoślązaków, ale miałoby również bardzo praktyczny wymiar, związany ze stosowaniem śląskiego, także pisanego, na co dzień. - Tu sam status języka regionalnego nie wystarcza; konieczna jest właśnie standaryzacja, bo dopiero ustandaryzowany język może być używany w kontekstach, wynikających z ustawy o mniejszościach i języku regionalnym. To chociażby dwujęzyczne nazwy miejscowości - wskazał dr Gorzelik. Jego zdaniem docelowo należy myśleć także o nauce śląskiego w szkołach. Również dr Tomasz Słupik, politolog z Uniwersytetu Śląskiego, ocenia, że uznanie śląskiego za język regionalny to nie tylko kwestia ambicji i prestiżu. Jego zdaniem, status języka to także ważny element edukacji regionalnej i odpowiedź na istniejące zapotrzebowanie społeczne Ślązaków. - To także kwestia przełamywania różnego rodzaju niechęci i stereotypów, które dotyczą śląskiej mowy, sprowadzonej do formy cepelii, piosenek, listy śląskich przebojów. Dziś nawet tym, którzy na co dzień używają śląskiej mowy, śląskość często właśnie z tym się kojarzy - uważa Słupik, wskazując, że śląski jest językiem żywym, którego ludzie w regionie używają i chcą używać.