- Zaniepokoiło ich to, że zaczęli dostawać rachunki za przedmioty, których nigdy nie kupowali - mówi rzecznik śląskiej uczelni Izabela Koźmińska-Życzkowska. Sprzątaczka miała dostęp do zamykanych pokoi, gdzie w szafach przechowywane są dane studentów. Klucze dostawała od portiera. - Sprawdzimy teraz, czy wszystkie procedury były przestrzegane - zapowiada rzecznik uniwersytetu. Oprócz sprzątaczki w sprawę zamieszany jest także jej mąż, kurier oraz dwóch paserów. Ci ostatni, mając dane studentów, kupowali telefony przez internet. Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura. Akt oskarżenia ma być gotowy za kilka tygodni. Całej piątce za oszustwo i podrabianie dokumentów grozi do kilku lat więzienia. Marcin Buczek