Lekarze robią wszystko, by te problemy nie wpłynęły na leczenie pozostałych pacjentów. Jak mówi Mariusz Nowak, dyrektor Centrum Leczenia Oparzeń, gdyby szpital był prywatnym ośrodkiem, w obecnej sytuacji zdecydowałby się go zamknąć. Wszystkie zabiegi, które pochłoną łącznie około półtora miliona złotych, pokrywane są z obecnego kontraktu. A tam nie było zagwarantowanych pieniędzy między innymi na hodowlę tkanek. A Narodowy Fundusz Zdrowia nie jest w stanie zapewnić, że refundacja będzie. Jacek Kopocz, rzecznik śląskiego NFZ, twierdzi, że nie wie, skąd wzięło się tak duże zadłużenie, a pieniądze można było zaoszczędzić. - Jest sporo procedur, które niekoniecznie w tym Centrum muszą być wykonywane - mówi. Z pomocą finansową nie kwapi się także rząd. A przecież to nie wina Centrum Leczenia Oparzeń, że jest najbardziej wyspecjalizowaną kliniką w Polsce o takim profilu. Nie jest także jego winą, że wypadki na kopalniach były, są i niestety nadal będą się zdarzały.