Jak poinformował w piątek rzecznik śląskiego oddziału Straży Granicznej podpułkownik Cezary Zaborski, grupa istniała od kilku lat. Chociaż początkowo działała na niewielką skalę, ostatnio mogła podrabiać nawet kilkadziesiąt dokumentów tygodniowo. Pogranicznicy trafili na jej ślad analizując przypadki posługiwania się przez cudzoziemców fałszywymi dokumentami. - Początkowo sądzono, że fałszywki powstają w jednym miejscu. Jednak w miarę zbierania dowodów okazało się, że ich produkcja odbywa się w różnych miejscach, pod nadzorem ściśle współdziałających ze sobą osób, które wzajemnie się uzupełniają, wspierają i wymieniają doświadczenia m.in. w zakresie technik fałszerskich - powiedział Zaborski. W śledztwie prowadzonym pod nadzorem Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach przez śląskich pograniczników przy współpracy m.in. z funkcjonariuszami tej służby z komendy głównej i oddziałów karpackiego, sudeckiego oraz nadwiślańskiego, okazało się, że z usług grupy - obok cudzoziemców - korzystają na bardzo szeroką skalę klienci z różnych części kraju. - O skali działalności śląskich fałszerzy świadczy fakt, że podrobione przez nich dokumenty zamawiane były przez mieszkańców nie tylko Śląska, ale niemal całej Polski, od Pomorza po Małopolskę. Można mówić o tysiącach wytworzonych nielegalnie dokumentów, od najprostszych zaświadczeń do trudnych do podrobienia paszportów - ocenił Zaborski. Cudzoziemcy zwykle zamawiali dokumenty umożliwiające pobyt w Polsce i Unii Europejskiej. Klienci z Polski kupowali m.in. podróbki polskich i zagranicznych paszportów, dowodów osobistych, praw jazdy, dyplomów uczelni, świadectw szkolnych, urzędowych zaświadczeń, uprawnień zawodowych, dokumentacji medycznej, badań technicznych pojazdów czy oświadczeń o zamiarze powierzenia pracy cudzoziemcom. Grupa była dobrze zorganizowana. Jedni jej członkowie zajmowali się produkcją podróbek, inni dostarczaniem oryginalnych dokumentów wykorzystywanych jako wzory oraz kontaktami z klientami, jeszcze inni zabezpieczaniem produkcji i transakcji. Fałszerze stosowali monitoring wizyjny miejsc produkcji, nasłuchiwali też policyjne częstotliwości radiowe. Bezpośredni kontakt z fałszerzami miało tylko kilku pośredników. Grupa wytwarzała fałszywe dokumenty albo przerabiając oryginały, albo drukując je od podstaw: na wzór pozyskanych druków. Główna część produkcji odbywała się prywatnych mieszkaniach, jednak część zleceń - ze względów technicznych - wykonywał współpracujący z gangiem właściciel zakładu poligraficznego z Katowic. W czwartek m.in. w Katowicach, Gliwicach i Zabrzu równocześnie zatrzymano 18 osób. W czterech prywatnych mieszkaniach w Gliwicach i Katowicach oraz w katowickim zakładzie poligraficznym zabezpieczono wykorzystywany przez fałszerzy sprzęt, m.in. komputery z odpowiednim oprogramowaniem, drukarki, skanery oraz inne urządzenia. Prócz sprzętu, przejęto też m.in. setki przygotowanych do wypełnienia blankietów i druków, dokumenty podrobione w całości i częściowo oryginalne dokumenty, ok. tysiąca podrobionych pieczęci i nakładek na pieczęcie oraz nośniki danych ze zdjęciami i wzorami fałszowanych druków. Za fałszowanie dokumentów oraz posługiwanie się nimi może grozić do pięciu lat więzienia. Podobną karę prawo przewiduje za udział w zorganizowanej grupie przestępczej. W piątek rano trwały jeszcze czynności z udziałem zatrzymanych i opisywanie materiału dowodowego. Według Zaborskiego, niewykluczone są dalsze zatrzymania.