Czy w Skoczowie dzieje się tak mało, że nie ma potrzeby zwoływania sesji? Sesje w Skoczowie ciągną się w nieskończoność i mają niezwykle burzliwy przebieg. W ostatni czwartek stycznia władze miasta i radni nie mieli jednak okazji do erystycznych popisów. Andrzej Bacza, szef rajców, w porozumieniu z władzami, nie zwołał sesji. - Nie oznacza to, że to radni nic w styczniu nie robili. Zbierali się na komisjach, pracowali jak w każdym miesiącu - zapewnił Bacza. Z tą różnicą, że nie spotkali się na wielogodzinnej sesji. Bynajmniej nie odbije się to na ich finansach, bo czy w miesiącu jest jedno posiedzenie, czy nie ma żadnego, stawka jest taka sama. Rajcy są natomiast karani za nieobecność na komisjach i sesjach. - Nie ma żadnego problemu. Przed rokiem w styczniu też nie było sesji. Gdyby nagle wyskoczył problem, to przewodniczący może zwołać sesję nadzwyczajną - przekonuje Ewelina Domagała, sekretarz gminy. Absencja skoczowskich radnych, mimo tłumaczenia o braku pilnych uchwał do podjęcia, to jednak ewenement. W styczniu spotykali się rajcy w Cieszynie, Ustroniu i Wiśle. Ci ostatni harują nawet w wakacje. - Od dwóch lat sesje odbywają się także w lipcu, choć nie były zapisane w całorocznym planie - mówi Łukasz Bielski z Urzędu Miejskiego w Wiśle. Ustawa stanowi, że sesja musi odbyć się nie rzadziej niż raz na kwartał. Rada w Skoczowie decydując się na absencję postąpiła więc zgodnie z prawem. Radny Stanisław Kaczmarczyk ma jednak sporo wątpliwości. - Nie wiem, czy teraz jest rzeczywiście taki spokojny czas, w którym nic się nie dzieje. Tyle się mówi się o światowym kryzysie gospodarczym, więc nic by nie szkodziło, gdyby tematem sesji była sytuacja na lokalnym rynku pracy - uważa radny Kaczmarczyk. - Brak uchwał nie oznacza, że od razu trzeba odwoływać sesję. Są jeszcze interpelacje, sprawy różne - mówi z kolei Jarosław Klimaszewski, przewodniczący Rady Miejskiej w Bielsku-Białej. STELA