Rzecznik bytomskiej policji aspirant sztabowy Adam Jakubiak powiedział w środę, że na swoje ofiary sprawca wybierał młode kobiety, które atakował w okolicach lasów. Śledczy udokumentowali na razie trzy takie napady, które miały miejsce od maja do lipca tego roku w okolicy Dąbrowy Miejskiej i osiedla Miechowice. - Schemat działania gwałciciela był za każdym razem taki sam. Wypatrywał mające od 25 do 30 lat szczupłe kobiety i w dogodnym dla siebie momencie chwytał je wpół, wciągał w zarośla, a tam zabierał im telefony komórkowe oraz żądał oddania bielizny. Obezwładnione strachem kobiety zmuszał do seksu, po czym oddawał im bieliznę i uciekał - powiedział Jakubiak. Jedna z ofiar, zanim doszło do gwałtu, skorzystała z chwili nieuwagi sprawcy i uciekła. W czasie każdego z napadów sprawca zakładał na głowę kominiarkę, przez którą widoczne były tylko jego niebieskie oczy. To między innymi ten szczegół pomógł funkcjonariuszom w wytypowaniu i zatrzymaniu 34-letniego mieszkańca Bytomia-Miechowic. - Mężczyzna przed dwoma laty był już karany za kradzieże i napady dokonywane na kobietach, figurował więc w policyjnych bazach danych. Podany przez ofiary charakterystyczny jasnoniebieski kolor oczu pozwolił znacząco ograniczyć krąg poszukiwanych - wyjaśnił Jakubiak. Jak dodał, w wykryciu sprawcy napaści niebagatelną rolę odegrała też praca operacyjna policjantów i zastosowanie najnowocześniejszej techniki. Zaskoczony zatrzymaniem mężczyzna przyznał się do napaści i zgwałceń. Funkcjonariusze nie wykluczają postawienia mu kolejnych zarzutów, ze wstępnych informacji wynika bowiem, że podobnych napadów było więcej. Gwałcicielowi grozi do 12 lat więzienia.