Taką wstępną ocenę sytuacji przedstawili w czwartek eksperci podczas konferencji prasowej w kopalni "Borynia" w Jastrzębiu Zdroju. Wiceprezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej Andrzej Tor zastrzegł jednak, że to tylko jedna z hipotez. Ustalenie miejsca, rodzaju i przyczyny wybuchu będzie jedynym z głównych zadań ekspertów, wyjaśniających przyczyny tragedii. Inne brane pod uwagę hipotezy to spowodowanie wybuchu przez tzw. prądy błądzące (wyładowanie nagromadzonej gdzieś energii, zdolne do zainicjowania wybuchu), tarcie związane z zawałem skał stropowych (ścianę eksploatowano tzw. metodą na zawał) lub wywołanie wybuchu zapaleniem papierosa przez któregoś z górników. W to ostatnie przedstawiciele kopalni raczej nie wierzą, podkreślając wysoką świadomość załogi w tym zakresie. Do końca września wszystkie okoliczności wypadku ma wyjaśnić specjalna komisja, powołana przez prezesa Wyższego Urzędu Górniczego (WUG), złożona z 19 osób - ekspertów nauki i praktyki górniczej. Prezes Urzędu Piotr Buchwald zapowiedział, że będzie dążył do szybkiego przeprowadzenia w wyrobisku wizji lokalnej. Ma ona odbyć się, gdy pozwolą na to warunki na dole. W chwili wybuchu, w środę późnym wieczorem, przy ścianie 900 m pod ziemią nie prowadzono wydobycia węgla. Wstrzymano je, bo zepsuł się przenośnik taśmowy. 32 osoby prowadziły prace konserwatorskie. Cztery osoby zginęły, a 19 jest w szpitalach. Stan kilku jest poważny - 6 przebywa w siemianowickiej "oparzeniówce", pozostali w szpitalu w Jastrzębiu Zdroju. Jak oceniają lekarze, jedna osoba, przebywająca w szpitalu w Jastrzębiu, jest w stanie krytycznym, trzy - w Siemianowicach - w bardzo ciężkim, rokowania co do stanu zdrowia trzech kolejnych pacjentów są niepewne (lekarze badają, czy mają oni poparzone również drogi oddechowe, co może znacząco komplikować leczenie), 12 osób jest w stanie dobrym. Przedstawiciele WUG i JSW poinformowali, że przed wybuchem czujniki nie wykazywały przekroczonego stężenia metanu ani tlenku węgla, nic nie zwiastowało wybuchu. Górników zabiły i raniły: ogień, wysoka temperatura (w chwili wybuchu mogła sięgać od kilkuset do tysiąca stopni) i silny podmuch, wywołane wybuchem. Poszkodowani doznali zarówno oparzeń, jak i urazów mechanicznych, złamań itp. Poszkodowanych odwiedził w szpitalach wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak, który na miejscu w kopalni zapoznał się z okolicznościami wypadku i przebiegiem akcji ratowniczej. W imieniu rządu złożył kondolencje rodzinom ofiar i zapewnił, że rząd robi wszystko, aby leczenie rannych przebiegło sprawnie, a rodziny poszkodowanych otrzymały niezbędną pomoc. Podziękował też ratownikom i instytucjom za udział w akcji ratowniczej. Pomoc, także w razie potrzeby materialną dla rodzin ofiar, zapowiedział również samorząd Jastrzębia Zdroju. Bliskimi poszkodowanych zajęli się psychologowie, terapia psychologiczna ma objąć także dzieci. W mieście ogłoszono żałobę do najbliższej soboty. O odwołanie imprez masowych w regionie zaapelował też wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk. Ściana, w pobliżu której doszło do wybuchu, została już wyeksploatowana na odcinku ponad 200 metrów. Była prowadzona metodą "na zawał", czyli po eksploatacji węgla skały stropowe zawalały się; dzieje się to w sposób nie do końca kontrolowany. Zdaniem prezesa Buchwalda, właśnie w tych zrobach, jeśli dostało się tam powietrze, mógł nastąpić samozapłon węgla, inicjujący wybuch. Według niego mogło do tego dojść na ostatnio wyeksploatowanych 30 metrach, choć zastrzegł, że to tylko hipoteza. Po wybuchu niektóre czujniki zostały zniszczone, część pozostałych notowała przekroczone stężenia gazów, które jednak stopniowo wracały do normy. W chodnikach otaczających ścianę, gdzie zginęli i zostali ranni górnicy, nie ma obrazu katastrofy, co potwierdza, że nie tam doszło do samego wybuchu. Są jednak ślady miejscowego wypalenia i działania bardzo wysokiej temperatury. Jednak najwięcej na temat przebiegu zdarzenia można na razie wyczytać z charakteru obrażeń rannych górników. Przy ścianie obowiązywała trzecia w czterostopniowej skali kategoria zagrożenia metanowego, monitoring nie wskazywał też na zagrożenie pożarowe. Obecnie w kopalni nadal trwa akcja ratownicza, związana z zabezpieczeniem wyrobiska i przygotowaniem go do wizji lokalnej. W piątek w zakładzie ponownie zbierze się zespół ds. zagrożeń, który przeanalizuje sytuację i zdecyduje o dalszych działaniach. Ruch ściany jest wstrzymany, pozostała część kopalni pracuje normalnie.