Mieszkaniec Gliwic zgłosił na policję, że z parkingu niedaleko giełdy samochodowej skradziono jego auto. Kilka dni później samochód się znalazł - na lawecie w Bielsku-Białej. Okazało się jednak, że cała sprawa z kradzieżą nie miała nic wspólnego, a mężczyzna sam oddał auto. Tłumaczył policjantom, że nie był zadowolony z samochodu, ponieważ często się psuł. Nie mógł go jednak sprzedać, ponieważ wcześniej kupił go w leasingu. Wymyślił więc, że jeżeli auto "zostanie skradzione", uda mu się chociaż uzyskać pieniądze z ubezpieczenia. Teraz mężczyzna będzie odpowiadał za składanie fałszywych zeznań, zawiadomienie o przestępstwie, którego nie było, oraz usiłowanie oszustwa.