Wyrok w bielskim sądzie rejonowym zapadł w lipcu. Oprócz kary więzienia sprawczyni wypadku otrzymała także dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych i musi zapłacić po 50 tys. zł zadośćuczynienia rodzinom nieżyjących chłopców, Konrada i Patryka. Od wyroku pierwszej instancji odwołały się obie strony. Obrona zwracała uwagę m.in., że proces był nierzetelny, gdyż sąd przeprowadził go na podstawie tylko jednej opinii, zleconej przez prokuraturę. Wskazywała też na opinie świadków, w tym policjantów, że kobieta tuż po wypadku nie sprawiała wrażenia, by była pod wpływem narkotyku. Sugerowali, że mogła go zażyć już po nim, gdy policjanci zwolnili ją na krótko do domu. Amfetamina, którą zażyła rano, po południu, gdy doszło do wypadku, nie mogła już działać. Podważali też zeznania świadków, wskazując na więzi, które część z nich łączyły z rodzicami ofiar. Apelację wnieśli również rodzice chłopców. Domagali się podwyższenia wyroku do 10 lat więzienia. Ich pełnomocnik wskazywał m.in., że okoliczność łagodząca, za którą sąd uznał niekaralność, ma jedynie wymiar formalny. Kobieta przyznała się, że wcześniej zażywała narkotyki i prowadziła pod ich wpływem. Przewodniczący składu orzekającego sędzia Wiesław Sadło podkreślił, że 8 lat więzienia nie jest karą ani za wysoką, ani zbyt niską. Zwrócił uwagę na wysoki stopień szkodliwości społecznej: zginęło dwóch 10-letnich chłopców. Karolina Z. była pod wpływem narkotyku i złamała przepisy. Jechała zbyt szybko i nie obserwowała drogi. Sąd nie podzielił argumentów obrony, że w pierwszej instancji proces nie był rzetelny. Uznał za uzasadnione odrzucenie wniosków obrony o dopuszczenie opinii kolejnych biegłych. Jak wyjaśnił, zmierzały one jedynie do przedłużenia procesu. Sąd skrytykował policjantów, którzy tuż po wypadku zwolnili Karolinę Z. do domu bez przebadania jej pod kątem użycia narkotyków. Otworzyło to drogę do sugestii, że w chwili wypadku mogła nie być pod wypływem amfetaminy. Sąd uznał, że zeznania świadków są logiczne i spójne. Jak zaznaczył, obrona wskazała na fakt, że znają się z rodzinami ofiar, ale nie potrafiła podważyć ich wiarygodności. - Dla mnie ta sprawa nie miałaby miejsca, gdyby rano oskarżona wypiła kawę, a nie "ćpała". Nigdy nie pogodzimy się z tą stratą. Dla nas ta kara jest łagodna w stosunku do tego, co zrobiła oskarżona. To bardzo trudne dla nas. Rozdrapywanie ran i przypominanie, jak nasze dzieci leżały na asfalcie. Dla nas 10 października życie stanęło w miejscu. Najsurowszą karę w tej sprawie otrzymaliśmy my - dożywocie. Już nigdy nie będziemy się mogli cieszyć. To wszystko zostało nam zabrane. Przez co? Przez prochy! - powiedział ojciec jednego z chłopców Dariusz Kine. Obrońca Rafał Bargiel zapowiedział kasację do Sądu Najwyższego, gdyż dotychczasowe instancje odrzuciły wszelkie okoliczności przemawiające na korzyść oskarżonej. - Nie chciałbym, żeby myślano, iż obrona nie ubolewa nad tragedią. Współczujemy rodzicom, ale oskarżona też ma prawa - powiedział. Do wypadku doszło 10 października ub. roku w Kozach koło Bielska-Białej. Rozpędzony do blisko 100 km na godz. peugeot, który prowadziła Karolina Z., uderzył w prawidłowo przechodzących przez jezdnię na pasach dwóch 10-latków wracających ze szkoły. Jeden zginął na miejscu, drugi zmarł po kilku godzinach w szpitalu.