Jak powiedział szef szpitalnej organizacji Ogólnopolskiego Związku Pielęgniarek i Położnych Ireneusz Pawuła, spośród czterech głodujących w niedzielę osób, w poniedziałek do szpitala trafił pielęgniarz prowadzący protest od czwartku. Wcześniej zasłabły też trzy inne pielęgniarki. Ich miejsce w poniedziałek zajęły cztery nowe osoby. Główne postulaty to żądania płacowe oraz odwołanie dyrektora, który - zdaniem protestujących - niewłaściwie zarządza szpitalem, narażając go na straty. Strajk trwa od ponad dwóch tygodni. Bierze w nim udział średni i niższy personel placówki - według organizatorów, ok. 150-200 z 500 zatrudnionych tam pielęgniarek, sanitariuszy, salowych czy techników medycznych. Na początku strajkujący domagali się realizacji porozumienia płacowego z 2007 r., które - według dyrekcji - kosztowałoby 8 mln zł rocznie, przy zadłużeniu placówki sięgającym już teraz 14 mln zł. Wobec tych długów dyrekcja zaproponowała wypłatę od stycznia ok. 43 proc. wynegocjowanych wtedy podwyżek. Według Pawuły, taka redukcja oznaczałaby dla pielęgniarki z 20-letnim stażem ok. 193 zł, zamiast 450 zł więcej. Z czasem protestujący zweryfikowali jednak żądania, oczekując - w zależności od grupy zawodowej ok. 60-120 zł więcej, niż zaproponowała dyrekcja. Ta jednak wskazuje, że każdy dzień strajku pogarsza sytuację placówki. Protestujący nie zgadzają się z wyliczeniami dyrekcji szacującymi dzienny koszt protestu na ok. 30 tys. zł. Jak argumentował w poniedziałek Pawuła, gdyby rzeczywiście tak miało być - wobec faktu, że spełnienie obecnych żądań protestujących oni sami oszacowali na 66 tys. zł miesięcznie - zachowanie kierownictwa szpitala byłoby "błędem menedżerskim". W opinii związkowców, dyrektor jest "ubezwłasnowolniony" - władze regionu zakazały mu zawierania porozumień w kwestiach płacowych, by z podobnymi roszczeniami nie wystąpiły załogi innych szpitali. Zarząd województwa stoi na stanowisku, że dyrektor jest samodzielny, jednak zadłużenie szpitala uniemożliwia podwyżki, a personel w rybnickim szpitalu nie zarabia gorzej niż w innych placówkach samorządu. Głodujący nie opuszczają przyszpitalnego klubu pacjenta - w przeciwieństwie do pozostałych protestujących, którzy zmieniają się co 12 godzin. Według związkowców, przeciągająca się głodówka ma skłonić do działania osoby odpowiedzialne za zdrowie w regionie. Po rozpoczęciu strajku wstrzymano przyjęcia pacjentów, na oddziałach pracuje minimalna obsada pielęgniarska. Jeśli nie dojdzie do porozumienia, konieczna może stać się ewakuacja ponad 900 pacjentów. Część średniego personelu sprzeciwia się strajkowi, akceptując argumenty i propozycje dyrekcji. Rybnicki szpital psychiatryczny ma 1070 łóżek, zatrudnia ponad 770 pracowników. Porozumienia z dyrekcją zawarły związki zawodowe lekarzy, psychologów oraz pracowników ochrony zdrowia. Protest zorganizowały Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych, "Solidarność" oraz Związek Zawodowy "Kontra".