Stan chłopca jest obecnie stabilny. Jak poinformowała w poniedziałek prok. Karina Spruś z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach, nadzorującej śledztwo rybnickiej prokuratury rejonowej, pierwszy incydent miał miejsce 12 marca tego roku. Kobieta usiadła wówczas z synem na torach, maszynista zauważył ją jednak w porę i zdołał zatrzymać jadący wówczas dość wolno pociąg. Po tym zajściu kobieta trafiła do szpitala psychiatrycznego, a prokuratura prowadziła śledztwo w sprawie narażenia dziecka na niebezpieczeństwo utraty życia. Wyrzuciła dziecko przez okno Niedawno 34-latka wyszła ze szpitala i wkrótce miała zostać przesłuchana. W niedzielę jednak, kiedy jej mąż wyszedł na chwilę z pokoju, w którym przebywali wraz z niemowlęciem i starszym synem, kobieta miała otworzyć okno i wyrzucić przez nie swoje młodsze dziecko. Kiedy mąż wrócił do pokoju i zapytał o młodszego syna, sama powiedziała mu, co zrobiła. "W poniedziałek usłyszała zarzuty dwukrotnego usiłowania zabójstwa. Prokuratura wnioskowała o areszt, a sąd przychylił się do tego wniosku. Czynione są starania, żeby trafiła do aresztu, gdzie znajduje się też szpitalny oddział psychiatryczny. Najbliższy taki ośrodek jest w Krakowie" - powiedziała prok. Spruś. Stan zdrowia chłopczyka, przebywającego obecnie w szpitalu, lekarze określają jako stabilny i niezagrażający życiu. Ma m.in. złamaną w dwóch miejscach nogę, jest w trakcie dalszej diagnostyki i obserwacji.