Czarski nie przyznaje się do winy i liczy na uniewinnienie. Sprawa dotyczy przejęcia w 2002 roku przez Skarb Państwa od spółek węglowych Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 5 w Sosnowcu. Czarski był wtedy prezydentem miasta i jednocześnie starostą powiatu grodzkiego. Jako pełniący te funkcje podpisał akt notarialny dotyczący przekazania szpitala. Zdaniem katowickiej prokuratury, z powodu zawyżonej wyceny majątku szpitala, Skarb Państwa stracił na tym ponad 120 mln zł. - Nie ulega wątpliwości, że cała ta sprawa musi budzić duże zdziwienie, bo w sytuacji, kiedy się prześledzi dokumenty i sprawdzi, jaka była de facto w tym przypadku rola starosty, to odpowiedź nasuwa się sama - powiedział dziennikarzom Czarski, pytany o możliwe polityczne podłoże stawianych mu zarzutów. B. prezydent Sosnowca usłyszał zarzuty jesienią 2005 roku, gdy był urzędującym marszałkiem woj. śląskiego. W piątek nie chciał dywagować, czy w sprawie należy dopatrywać się politycznego kontekstu. Podkreślił, że zależy mu na pełnym i szybkim wyjaśnieniu sprawy, aby oczyścić się z ciążących na nim zarzutów. Oskarżonemu grozi do trzech lat więzienia. Według odczytanego w piątek w sądzie aktu oskarżenia, Skarb Państwa stracił na przekazaniu szpitala, ponieważ oparto się wówczas na dokumencie - tzw. operacie szacunkowym - w którym znacznie przeszacowano majątek placówki, wyceniając go na 324 mln zł. Zyskały na tym spółki węglowe, którym darowano długi na taką właśnie kwotę. Dwaj rzeczoznawcy - autorzy operatu - razem z Czarskim zasiadają na ławie oskarżonych. Niedopełnienie obowiązków przez prezydenta Sosnowca polegało - zdaniem prokuratury - na braku sporządzenia protokołu zdawczo- odbiorczego przy przejęciu majątku szpitala oraz bezkrytycznym przyjęciu zawyżonej wyceny tego majątku. Czarski odrzuca taką argumentację, podkreślając, że działał zgodnie z prawem, a dziś postąpiłby tak samo. Według niego, wykonywane wówczas czynności nie były obarczone żadną wadą prawną, a stroną cywilno- administracyjną, uprawnioną do weryfikacji wartości majątku, był nie starosta, a urząd skarbowy. - Rola starosty w tym akcie prawnym sprowadziła się w istocie do czynności cywilnoprawnych; postępowanie związane z ustaleniem wartości robiły urzędy skarbowe. Moja rola ograniczyła się do podpisu; tak traktuje to orzeczenie NSA i inne dokumenty. Procedura byłaby inna, gdyby chodziło o mienie gminy, ale w tym przypadku tak nie było - argumentował w piątek Czarski. Również sporządzenie protokołu zdawczo-odbiorczego nie było - jego zdaniem - rolą starosty. Podkreślił, że choć majątek szpitala należał do spółek węglowych, obiekt cały czas służył publicznej ochronie zdrowia; w chwili przekazania nie było więc wydania majątku, którym cały czas władały kolejne dyrekcje placówki. Prokuratura stanęła na stanowisku, że choć z przepisów nie wynika jednoznacznie obowiązek sporządzenia protokołu zdawczo- odbiorczego, to na osobie przejmującej spoczywa obowiązek prawidłowego i rzetelnego gospodarowania mieniem. Czarski przypomniał, że cała operacja odbywała się "wewnątrz" Skarbu Państwa i nikt na niej nie stracił, tym bardziej, że rok później spółkom węglowym umorzono długi na ok. 18 mld zł. Jego zdaniem, przekazanie szpitala Skarbowi Państwa (dziś podlega on zarządowi województwa) było uzasadnione i potrzebne, a do projektu aktu notarialnego nikt nie wnosił zastrzeżeń, także resorty gospodarki i skarbu. Czarski podkreśla, że żaden z obowiązujących przepisów nie tylko nie nakładał na starostę obowiązku weryfikacji operatu szacunkowego, ale w ogóle nie dawał mu takiego prawa. Starosta - według niego - w całej tej operacji był jedynie stroną finalnej umowy cywilno-prawnej i reprezentantem Skarbu Państwa. Sosnowiecki szpital wybudowały przed laty kopalnie. Zdaniem prokuratury, inwestycję przeprowadzono bez koniecznej dokumentacji, w tym faktur i rachunków, które byłyby dowodem finansowania budowy. Szpital przez lata działał jako -"górniczy" i był własnością spółek węglowych. W 2000 r. Spółka Restrukturyzacji Kopalń, odpowiedzialna m.in. za likwidację i sprzedaż zbędnego majątku kopalń, ogłosiła przetarg na wycenę majątku szpitala. Potem spółki przekazały udziały w nim Skarbowi Państwa. Sprawa trafiła do prokuratury po tym, gdy b. dyrektor szpitala zwrócił się o kolejną wycenę, z której wynikało, że majątek placówki to równowartość ponad 100 mln zł. Biegli powołani przez prokuraturę wycenili natomiast szpital na 202 mln zł. Różnica w wycenie majątku może wpływać m.in. na wysokość naliczanego szpitalowi podatku od nieruchomości.