Jest piątek, godz. 16. Jedziemy w czwórkę. Ze mną i fotoreporterem - Łukasz Brzenczek i Michał Spadziński - członkowie Stowarzyszenia Moje Miasto (znają Ostrawę i Stodolni). Wieści szybko się rozchodzą, bo przed wyjazdem dzwoni do nas radny Michał Jędrzejek: - Możemy do was dołączyć? - pyta. Z Jędrzejkiem i Jakubem Łukasikiem, radnymi, którzy chcą w Katowicach stworzyć drugą Stodolni, umawiamy się na miejscu. Co metr opilec W Ostrawie parkujemy na wąskiej uliczce w centrum. Dwa kroki dalej jest już Stodolni. Dawniej zaniedbana, dziś reprezentacyjna ulica miasta, żyje całą dobę - w dzień się tu pracuje i chodzi na lunch, wieczorem bawi w jednym z 68 klubów. Każdy inny: muzyka rockowa, salsa, disco. O godz. 18 tłumów jeszcze nie ma. Z ulicznych rusztów unosi się dym, wszędzie pachnie smażonym mięsem. Peter Varys przerzuca kiełbaski na Stodolni od trzech lat. - Piątek jest najlepszy. Dużo ludzi, czasem za dużo! Ale wszystko zaczyna się później - mówi Peter. - Niektórzy mówią, że Stodolni to już nie to samo co kiedyś, ale ja uważam, że to wciąż dobry biznes. Poczekajcie do 6 rano, to zobaczycie. Środkiem ulicy przechadza się policyjny patrol. Oni też zachęcają: - Poczekajcie do rana. Co metr leży rozbita szklanka, co trzy metry pijak ("opilec"), najczęściej Polak. Oni robią największy bałagan - mówią. Nie jesteśmy czarną dziurą Co na to Romana Svobodova, którą spotkaliśmy z dzieckiem w ogródku przed jednym z klubów? - Stodolni to fenomen, z Pragi jeżdżą tutaj specjalne autobusy. A kradną wszędzie - broni ulicy Romana. Petra Pifkowa i Gabriela Zimermanowa z lokalnego radia Helax, też są dumne ze Stodolni: - Ostrawa była znana jako miasto górnicze. Dzięki Stodolni nie jesteśmy tylko czarną dziurą - mówią. Attila Vehcel (Pub Sherlock's) ze Stodolni.cz, strony internetowej ulicy: - Ostatni lokatorzy, którzy protestowali przeciwko głośnej muzyce, trzy lata temu dostali lokale zastępcze w innych częściach miasta. Reszta się przyzwyczaiła. Jak zadbać o centrum Stodolni niezauważalnie zapełnia się ludźmi. Po godz. 19 nigdzie nie ma już wolnych stolików. Zostaje nam stać przed wejściem, z trudem przebić się do baru albo bawić w ścisku na parkiecie. Spotykamy też katowickich radnych - podrygują w rytm flamenco w klubie Bastila. Wciąż zachwyceni Stodolni, chcą skopiować pomysł w Katowicach. - Tu są gotowe rozwiązania - mówi Michał Jędrzejek. Stodolni pomaga w promocji miasta, ale to nie wszystko, co się tutaj dzieje. Przybywa wyższych uczelni i inwestorów (m.in. Mittal Steal), niedawno zakończył się międzynarodowy festiwal muzyczny Colours of Ostrawa, a niedługo ruszy budowa dzielnicy Nowa Karolina - to największy taki projekt rewitalizacji miasta w Republice Czeskiej. Łukasz Brzenczek i Michał Spadziński bardziej niż Stodolni interesują się ostrawskim rynkiem. - Od Ostrawy możemy się nauczyć, jak zadbać o centrum - mówi Brzenczek. - Na razie jedyne czego nauczyliśmy się w Katowicach od miasta partnerskiego, to... gra w petanque (tradycyjna gra francuska - przyp. red.). Wioleta Niziołek wioleta.niziolek@echomiasta.pl