Jedna z oskarżycielek posiłkowych nie została prawidłowo powiadomiona o terminie rozprawy, dlatego posiedzenie trzeba było odwołać. Rodziny ofiar, oskarżeni, ich obrońcy i publiczność zostali wpuszczeni na salę rozpraw z półgodzinnym opóźnieniem. Sędzia Grażyna Stankiewicz-Chimiak poinformowała, że sąd przesłał oskarżycielce zawiadomienie o rozprawie, ale nie ma potwierdzenia, że kobieta je dostała. Jeszcze tuż przed rozprawą sąd próbował skontaktować się z oskarżycielką, o pomoc została poproszona policja. Nie przyniosło to skutku. Sędzia przyznała, że oskarżycielka, która nie została prawidłowo powiadomiona o rozprawie i tak nie przyjeżdżała wcześniej do sądu. - Ma jednak prawo wiedzieć i być - podkreśliła Stankiewicz-Chimiak. Z tego samego powodu pod znakiem zapytania stoi też wyznaczony na piątek termin rozprawy. Czy się odbędzie, okaże się jeszcze w czwartek po południu. Do tragedii w "Halembie" doszło w listopadzie 2006 r. w wybuchu metanu i pyłu węglowego zginęło w niej 23 górników likwidujących ścianę wydobywczą 1030 m pod ziemią. Proces ruszył w listopadzie ubiegłego roku. Prokuratura Okręgowa w Gliwicach zamknęła śledztwo w czerwcu ubiegłego roku. W głównym procesie odpowiada 17 oskarżonych. Dziewięciu innych mężczyzn przyznało się do winy i dobrowolnie poddało karze. 5 lutego usłyszeli wyroki - od czterech miesięcy do dwóch lat więzienia w zawieszeniu i grzywny od 300 do 1500 zł. Jak ustaliły prokuratura i nadzór górniczy, kierujący kopalnią przyzwalali w niej na łamanie przepisów i zasad sztuki górniczej. Najpoważniejsze zarzuty ciążą na głównym inżynierze wentylacji kopalni i kierowniku jej działu wentylacji Marku Z. Odpowiada on m.in. za sprowadzenie katastrofy, w której zginęli górnicy. Były dyrektor "Halemby" Kazimierz D. jest oskarżony o sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia górników, co skutkowało śmiercią 23 osób. Żaden z nich jeszcze nie składał wyjaśnień przed sądem.