W lutym 2012 r. Sąd Okręgowy w Katowicach, po siedmioletnim procesie, skazał go na 8 lat więzienia. Karę 2 lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat sąd wymierzył współoskarżonemu Krzysztofowi G., długoletniemu przyjacielowi H. Wyrok zaskarżyła obrona, domagając się uchylenia wyroku i ponownego procesu. Pierwsza rozprawa odwoławcza w procesie Jerzego H. odbyła się w grudniu. Sąd zdecydował wówczas, że oskarżonego - od lat leczącego się psychiatrycznie - po raz kolejny powinni zbadać biegli. Chodziło o ustalenie czy stan zdrowia H. od marca 2010 r. uniemożliwiał mu udział w rozprawach. Takie wątpliwości zgłosiła obrona w apelacji, która domaga się zwrotu sprawy do I instancji. Opinię biegłych dołączono już do akt sprawy. Wynika z niej, że oskarżony mógł i może brać udział w czynnościach procesowych. Jednakże w piątek - tuż przed otwarciem przewodu sądowego - opinię zakwestionował obrońca H. Mec. Józef Pichura domagał się powołania innego zespołu biegłych. Sąd nie uwzględnił tego wniosku, uznając, że opinia jest pełna, jasna i zbieżna z poprzednimi. Według prokuratury i sądu okręgowego, w latach 1993-2002 H. zapraszał szefów firm na spotkania, podczas których przedstawiał im trudną sytuację prokuratury, wskazując na jej potrzeby i braki, np. sprzętu biurowego. W rzeczywistości sprzętu nie kupowano, a pieniądze trafiały do kieszeni oskarżonego. W ten sposób miało zostać oszukanych 65 firm i osób. H. miał tłumaczyć przedsiębiorcom, że kupowany za ich pieniądze sprzęt musi być kompatybilny z już posiadanym, proponował więc, że sam załatwi formalności z firmą, która jest stałym dostawcą prokuratury. W ten sposób, nie budząc podejrzeń, brał pieniądze, darczyńcom dając później faktury wystawiane przez Krzysztofa G. Prokuratura ustaliła, że po zakończeniu współpracy z G. Jerzy H. sam podrabiał faktury, fałszując podpis i pieczątkę G. Oskarżony stanowczo temu zaprzeczał. Poza wyłudzeniami i podrabianiem dokumentów H. odpowiada też m.in. za utrudnianie postępowania poprzez nakłanianie do fałszywych zeznań. W związku ze stawianymi mu zarzutami był aresztowany przez trzy lata. Z wolnej stopy odpowiada od listopada 2005 r. Jeśli wyrok z I instancji się uprawomocni, będzie musiał wrócić do więzienia. Oskarżony od początku nie przyznawał się do winy. Podczas wielogodzinnych wyjaśnień przed sądem mówił m.in., że traktował prokuraturę apelacyjną jak dzieło swego życia i "oszukiwanie jej byłoby jak okradanie własnej rodziny". Poza karą pozbawienia wolności sąd okręgowy ukarał obu oskarżonych grzywną (72 tys. zł dla H. i 28,8 tys. zł dla G.), zobowiązał ich do częściowego naprawienia szkody. Częściowego, bo szefowie tylko niektórych oszukanych firm złożyli takie wnioski. O tym, że Jerzy H. wydaje więcej niż zarabia, mieszka w luksusowej willi i jeździ drogim autem, napisał w kwietniu 2002 r. tygodnik "Newsweek". Ówczesna minister sprawiedliwości Barbara Piwnik przekazała sprawę do zbadania krakowskiej prokuraturze. To ona wniosła oskarżenie. Sąd okręgowy na początku procesu zezwolił na publikację wizerunku i nazwiska H., uznając, że przemawia za tym ważny interes społeczny. W czwartek sąd apelacyjny zmienił tę decyzję.