Jak poinformowała we wtorek około południa prok. Beata Książek-Nowicka z katowickiej prokuratury, sekcje mają potrwać do godz. 14.00-15.00. "Nie wiemy, czy biegli będą wydawali jakiekolwiek wnioski wstępne po sekcji. Będziemy czekali na opinie pisemne, jako te najbardziej miarodajne. Na pewno biegli przygotują je niezwłocznie. Trudno, byśmy zawężali im czas, który zawsze jest uwarunkowany indywidualnymi okolicznościami sprawy" - zasygnalizowała prok. Beata Książek-Nowicka. Przejęte w poniedziałek przez prokuraturę okręgową od bytomskiej prokuratury rejonowej postępowanie jest prowadzone w kierunku art. 163. Kodeksu karnego, czyli sprowadzenia zdarzenia, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach, skutkiem którego stała się śmierć człowieka. Śledztwo na razie zakłada nieumyślne działanie - jeżeli pojawią się odpowiednie przesłanki, ta kwalifikacja może zostać zmieniona Czynności dochodzeniowo-śledcze pod nadzorem prokuratury policja podjęła po zakończeniu przeszukiwania kamienicy jeszcze w sobotę. Były to szczegółowe oględziny z udziałem biegłych, ustalanie świadków zdarzenia i zbieranie zeznań od tych mieszkańców kamienicy, których stan na to pozwalał. Następne osoby miały być przesłuchiwane w niedzielę i w kolejnych dniach. Pogłoski na temat przyczyn tragedii Prok. Książek-Nowicka zaznaczyła we wtorek, że "ustalony jest ojciec" zmarłych dziewczynek, do którego w pierwszych dniach po zdarzeniu nie udało się dotrzeć. "Nie został jeszcze przesłuchany. Będą planowane w najbliższym czasie czynności z jego udziałem" - zapowiedziała prokurator. Pytana o pojawiające się pogłoski nt. możliwych przyczyn katastrofy, w tym celowego działania samobójczego, prok. Książek-Nowicka powiedziała PAP, że na wstępnym etapie postępowania nie jest wykluczana żadna wersja. "Nie uważamy też, że jakaś jest bardziej prawdopodobna od innej. Natomiast będziemy je weryfikować i zawężać kierunek postępowania w zależności od ustaleń i dowodów, które są wciąż gromadzone" - podkreśliła. Tragiczny w skutkach wybuch Wskutek sobotniej eksplozji - najprawdopodobniej gazu z sieci - w mieszkaniu na parterze budynku przy ul. Katowickiej 37 zginęła 39-letnia kobieta i jej dwie kilkuletnie córki. Poważnych poparzeń doznała przechodząca ulicą 62-letnia kobieta. Innych obrażeń doznały trzy przebywające w budynku osoby. Z kamienicy ewakuowało się 21 osób. Eksplozja skutkowała m.in. pożarem w mieszkaniu na parterze, który został szybko ugaszony. W pomieszczeniu, w którym doszło do wybuchu, został uszkodzony strop, jeszcze w sobotę zabezpieczony przez strażaków. Zniszczona też została jedna ze ścian działowych. W części mieszkań zniszczona jest stolarka drzwiowa i okienna. Jeszcze w sobotę, po czynnościach Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego, wyłączono z użytkowania sześć z 18 lokali budynku. W poniedziałek powiatowy inspektor nadzoru budowlanego zdecydował o możliwości powrotu części mieszkańców, jednak zapowiedzieli oni, że zrobią to we wtorek - po wprawieniu części drzwi i okien w budynku. W poniedziałek do kamienicy były już podłączone instalacje elektryczna i wodociągowa. Rozpoczęły się też próby szczelności instalacji gazowej. Ponieważ nadzór budowlany chce sprawdzić jej działanie na większym terenie, próby te mogą potrwać dłużej. W poniedziałek też wszyscy lokatorzy z budynku, w którym wybuchł gaz wnioskowali w specjalnie utworzonym punkcie Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie o zasiłki celowe w wysokości 2 tys. zł. Pieniądze miały być wypłacane w poniedziałek i wtorek. W sobotniej akcji w szczytowym momencie pracowało na miejscu 26 zastępów Państwowej Straży Pożarnej i trzy zastępy Ochotniczej Straży Pożarnej, w tym trzy plutony gaśnicze i ratownicy specjalistycznej grupy poszukiwawczo-ratowniczej z Jastrzębia-Zdroju. Jeszcze w sobotę szef śląskiej straży pożarnej nadbrygadier Jacek Kleszczewski mówił, że główna hipoteza przyczyny wybuchu dotyczy gazu z sieci, do której przyłączony jest budynek.