Dane dotyczące wzrostu zachorowań na odrę przedstawiono podczas czwartkowej konferencji prasowej poświęconej sytuacji epidemicznej w województwie śląskim. Kierownik oddziału epidemiologii Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej Renata Cieślik-Tarkota poinformowała, że w tym roku zarejestrowano zarówno wiele pojedynczych zachorowań, jak i ogniska zachorowań. - Odra jest obserwowana w środowiskach, które nie mogły być szczepione, np. z powodu chorób neurologicznych lub innych. Być może przez ubiegłoroczne Euro, kiedy więcej ludzi się przemieszczało, byli też goście zagraniczni, teraz mamy dużo więcej zachorowań - powiedziała. Przypomniała, że na tę chorobę szczepione są dzieci, mogą się też szczepić dorośli. Jak poinformowano, oprócz odry, w regionie śląskim w zeszłym roku odnotowano zachorowania na grypę (104,7 tys.), ospę wietrzną (29,7 tys.); było ponad 10 tys. zakażeń i zatruć pokarmowych, 1640 przypadków boreliozy, 1148 gruźlicy, 1005 różyczki i 386 świnki. Cieślik-Tarkota zwróciła uwagę na niski odsetek osób szczepiących się na grypę w województwie śląskim - poniżej 5 proc. - To zdecydowanie za mało. Jeśli mielibyśmy procent zaszczepienia powyżej 80-90 proc., moglibyśmy się grypy pozbyć całkowicie - podkreśliła. Wśród zakażeń i zatruć pokarmowych najwięcej - 34 proc. - stanowiły te o podłożu wirusowym. "Jest dużo do zrobienia" - Wirusy zrobiły się bardziej aktywne, ale też mamy lepszą diagnostykę i wiemy już, że choroba biegunkowa i wymioty są spowodowane konkretnym wirusem, np. rotawirusem. Profilaktyka może tu polegać tylko na podniesieniu standardów higieny - pamiętajmy o myciu rąk i żywności - apelowała Cieślik-Tarkota. Poinformowano także, że choć obowiązkowe szczepienia ochronne dzieci są wykonywane w regionie na poziomie ponad 97 proc., to w przypadku szczepionki skojarzonej przeciwko odrze, śwince i różyczce można zaobserwować spadek zaszczepienia dzieci. Jak podkreślają inspektorzy sanepidu, to szczepienie, na którym najbardziej skupiają się działania ruchów antyszczepionkowych, utrzymujących, że mogą one być szkodliwe dla dzieci. Śląski państwowy wojewódzki inspektor sanitarny Grzegorz Hudzik zdecydowanie podkreślił, że nie potwierdzają tego żadne światowe badania naukowe. Ogólna sytuacja epidemiczna w Śląskiem jest oceniana jako stabilna. - Nie mamy powodu do nadmiernego wstydu, choć nie możemy też popadać w samouwielbienie, jest naprawdę jeszcze dużo do zrobienia. Oceniając ogólną sytuację, nie ma takich problemów, które wymagałyby podjęcia natychmiastowych działań. To, co trzeba zrobić, będziemy robić sukcesywnie - powiedział Hudzik. Badania i kontrole Organy Państwowej Inspekcji Sanitarnej przeprowadziły w zeszłym roku w całym województwie 105 tys. kontroli i 86 tys. badań. Aby wyeliminować nieprawidłowości wydano prawie 51,5 tys. decyzji administracyjnych oraz nałożono 3,5 tys. mandatów i kar pieniężnych. Sanepid bada też bezpieczeństwo żywności - obiekty produkcji, obrotu żywnością, żywienia zbiorowego, wytwórni i miejsc obrotu materiałami i wyborami do kontaktu z żywnością, a także miejscach produkcji i obrotu kosmetykami. W zeszłym roku skontrolowano 60 proc. spośród ok. 50 tys. tych obiektów. Ustalonym wymaganiom nie sprostało zaledwie 0,3 proc. z nich. - Najczęściej było tam po prostu brudno - powiedział Hudzik. W ubiegłym roku skontrolowano wszystkie urządzenia wodociągowe, z których korzysta ponad 92 proc. populacji województwa, wszystkie produkowały wodę dobrej jakości. Problemem jest tylko nienajlepszy stan miejskich sieci wodociągowych, będący przyczyną awarii. - Jeśli jednak awarii nie ma, wodę w województwie śląskim można pić prosto z kranu - zapewnił Hudzik. Pozostali mieszkańcy województwa - prawie 8 proc. - korzysta z wody czerpanej z własnych urządzeń, w tym studni. Tam woda jest nieco gorsza, badania wskazują nieraz podwyższone stężenia związków azotowych, żelaza, czy zły stan bakteriologiczny. W szkołach kontrolowano m.in. wprowadzony w 2002 r. obowiązek zapewnienia dzieciom dostępu do ciepłej wody w sanitariatach - brakowało jej w 5,7 proc. placówek.