W piątek w rudzkiej części kopalni "Wujek" doszło do zapalenia się metanu. W dniu katastrofy zginęło 12 górników. W sobotę kolejna osoba zmarła w szpitalu. Kolejny, 14. górnik, zmarł w poniedziałek. W szpitalach przebywa 40 poszkodowanych. Jak powiedziała rzeczniczka prowadzącej śledztwo Prokuratury Okręgowej w Katowicach Marta Zawada-Dybek, dotychczasowe okazania pozwoliły w sposób nie budzący wątpliwości ustalić tożsamość 12 ofiar, nie będzie więc konieczności identyfikacji na podstawie zabezpieczonego DNA każdego z górników. W czasie okazywania zwłok rodzinom towarzyszyli psychologowie - dodała rzeczniczka prokuratury.Prok. Zawada-Dybek zaznaczyła, że czynności związane z identyfikacją ciał podejmowane były już na miejscu katastrofy, w czasie oględzin zwłok. Były one przeprowadzane m.in. w oparciu o rzeczy, które górnicy przy sobie mieli. Z sekcji zwłok wynika, że prawdopodobną przyczyną zgonu 11 ofiar było uduszenie w wyniku zatrucia tlenkiem węgla z aspiracją pyłu węglowego do płuc. Specjaliści stwierdzili też u górników oparzenia górnych dróg oddechowych. Jedna z ofiar zmarła na skutek wykrwawienia będącego wynikiem wielonarządowych urazów wewnętrznych. Przyczyną śmierci 13. górnika, który zmarł w sobotę w szpitalu, był wstrząs oparzeniowy i związane z tym zaburzenia układu krążeniowo-oddechowego. Sekcja zwłok 14. ofiary zostanie dopiero przeprowadzona. - To wstępne wyniki sekcji zwłok, ostateczne będą dopiero po sporządzeniu protokołu przez biegłych - zaznaczyła Zawada-Dybek. Wszelkie okoliczności tragedii będzie wyjaśniał zespół prokuratorów, niektóre czynności będą na zlecenie prokuratury wykonywali policjanci z komendy wojewódzkiej w Katowicach. W piątek na miejscu tragedii było czterech prokuratorów, którzy dokonali wstępnych oględzin zwłok, zabezpieczyli też dokumentację kopalnianą i zapisy komputerowe dotyczące zjazdu pracowników pod ziemię i pomiarów stężeń metanu. Do badań pobrano krew rannych, zabezpieczono także ich odzież. Biegli informatycy odczytają z serwerów i przy pomocy specjalistów zinterpretują zapisy wszystkich kopalnianych czujników i urządzeń. W ramach prowadzonego śledztwa prokuratorzy przesłuchują pierwszych świadków. Według nieoficjalnych informacji ze źródeł zbliżonych do śledztwa, w poniedziałek do prokuratury zgłosił się górnik, który nagrał w katowickiej kopalni "Wujek" film mający świadczyć o fałszowaniu tam wskaźników poziomu metanu lub manipulowaniu nimi w taki sposób, by nie pokazywały prawdziwego zagrożenia. Zawada-Dybek, powołując się na dobro postępowania, odmówiła podania kto konkretnie został tego dnia przesłuchany. Jak wcześniej podawała prokuratura, w pierwszym rzędzie zeznania będą składali ratownicy górniczy, uczestniczący w akcji, a także wszyscy pracownicy, którzy pracowali w ścianie, przy której zapalił się metan. - Na chwilę obecną trudno czynić ustalenia co do okoliczności, przebiegu i przyczyn katastrofy. Są to czynności zupełnie wstępne - podkreśliła prok. Zawada-Dybek. Prokuratura spodziewa się, że śledztwo będzie bardzo żmudne, zapewne będą też konieczne opinie biegłych. Nie wiadomo kiedy będzie możliwa wizja lokalna na miejscu katastrofy. Katastrofę spowodował - według wstępnych ocen - zapłon metanu w wyrobisku; na razie nie wiadomo, co było jego przyczyną. Choć część wyrobisk rudzkiej części kopalni "Wujek" (dawniej była to samodzielna kopalnia "Śląsk") na terenie Rudy Śląskiej podlega terytorialnie Prokuraturze Okręgowej w Gliwicach, piątkowa katastrofa miała miejsce pod katowicką dzielnicą Panewniki - dlatego śledztwo poprowadzi prokuratura z Katowic.