Jak opisywał "Gość Niedzielny", czteroletni Tomek po powrocie z zajęć powiedział mamie, że chłopcy też mogą chodzić w sukienkach. Jak czytamy w "Fakcie" w rybnickim przedszkolu dzieciaki uczą się, że właściwie to dziewczynka i chłopiec niczym się nie różnią: "W imię tolerancji i równości - za unijne pieniądze. Dorośli zaprotestowali, a ich dzieci wyleciały z grupy! Muszą sobie szukać miejsca na drugim końcu miasta!". Według przedszkola pokazywano dzieciom misie przebrane w różne stroje, m.in. w szkockie kilty. Przedszkolanka tłumaczyła też, że niektóre narody nie widzą nic złego w tym, że mężczyźni chodzą w sukniach. Potem dzieci miały narysować stroje dla misia, który nie miał... płci. Nauczyciele promują gender? Joanna Cichecka, dyrektor przedszkola nr 13 w Rybniku przyznaje, że realizuje specjalny program edukacyjny dla maluchów. Tłumaczy, że rodzice dobrze wiedzieli, do jakiej grupy zapisali dzieci, i skoro teraz się wycofali, to muszą szukać miejsca gdzie indziej. Chodzi w sumie o trzy rodziny. Joanna Kryszczyczyn, wiceprezydent Rybnika zapewnia w rozmowie z "Faktem", że chodzi tu tylko o zajęcia z tolerancji. "W 15 naszych przedszkolach prowadzone są zajęcia finansowane przez Unię Europejską, które w nazwie mają gender. Ale nie mówimy tutaj o gender w rozumieniu seksualności" - wyjaśnia. Sprawa trafiła do Kuratorium Oświaty, które sprawdzi, czy zajęcia odbywały się zgodnie z przepisami i dla dobra najmłodszych.