Sprawa zaczęła się od anonimu wysłanego do komendy wojewódzkiej w Katowicach, po którym w komendzie w Tarnowskich Górach zlecono kontrolę. "Kontrola wykazała, że rzeczywiście w lecie, w czasie szkolenia, użyty został paralizator i niegroźnie porażony został wtedy jeden z policjantów. To było przypadkowe użycie" - powiedział dziennikarzowi RMF FM Rafał Biczysko, rzecznik policji w Tarnowskich Górach. Paralizator miał być użyty w czasie szkolenia, na jednej z odpraw. Tu pojawiają się jednak rozbieżności, bo nieoficjalnie mowa jest o pijanym zwierzchniku, który miał skierować paralizator w stronę swego podwładnego, a później wybiec z pomieszczenia. "Kontrola tego nie wykazała" - zaznaczył Rafał Biczysko. Ustalono jednak, że nieprawidłowości były. Skoro prowadzono szkolenie, powinno być ono zgłoszone - a nie było. Nie ma też żadnych dokumentów, które potwierdzałyby jego przeprowadzenie. Wreszcie nikt z przełożonych policjanta nie wiedział, że jeden z funkcjonariuszy został porażony ze służbowego paralizatora - i to na terenie komendy. Każde użycie paralizatora jest rejestrowane. Dlatego te nagrania i ustalenia policyjnej komisji przekazano prokuraturze. "Policjant, który użył paralizatora, odchodzi niebawem na emeryturę, bo pozwala mu na to jego wieloletni staż" - powiedział RMF FM Rafał Biczysko. Wniosek ws. przejścia na emeryturę został złożony, kiedy zaczęło się wyjaśnianie tej sprawy. Marcin Buczek