- Pożar jest duży. W chodniku wentylacyjnym ponad 700 metrów pod ziemią jest spore zadymienie i przede wszystkim wysokie stężenia trujących gazów - mówi Jolanta Talarczyk, rzecznik Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach. Sytuacja na razie jest opanowana, ale ratownicy nikogo nie wpuszczają do strefy zagrożenia. Jeszcze dziś specjaliści mają podjąć decyzję, jak ugasić pożar. Najbardziej prawdopodobne rozwiązanie to wtłoczenie do obszaru objętego pożarem gazów, które zmniejszą ilość tlenu. Niewykluczone, że trzeba będzie także budować specjalne tamy oddzielające teren pożaru od reszty kopani. Pożar, który wybuchł w kopalni Brzeszcze, to tak zwany pożar endogeniczny. Jego najczęstszym powodem jest samozapłon węgla. Pod ziemią nie ma wtedy płomieni, a jedynie wysokie stężenia trujących gazów. O przekroczeniu dopuszczalnych norm informują wówczas specjalne czujniki. Nie sposób określić jak długo pożar endogeniczny będzie gaszony. Może to zająć kilka dni, ale też i kilka miesięcy.