37-latek wyszedł z domu pod koniec maja. Tego dnia pokłócił się z żoną. Kilka dni później kobieta zgłosiła zaginięcie męża. 4 czerwca z rzeki w Częstochowie wyłowiono ciało. Zauważył je przypadkowy przechodzień. Ofiara nie miała dokumentów, więc nie było wiadomo, kto to jest. Jak ustalono podczas sekcji, mężczyzna został zabity nożem, a potem ktoś wrzucił jego ciało do rzeki. Policja zaczęła szukać zabójcy. Szybko skojarzono, że nocą z 23 na 24 maja w związku z podejrzeniem włamania w Częstochowie zatrzymano dwóch nastolatków. Obaj mieli wtedy przy sobie m.in. dokumenty 37-letniego mężczyzny. Wówczas nastolatkowie twierdzili, że je znaleźli. Okazało się jednak, że to oni zabili mężczyznę. Obaj nie mieli żadnego motywu. Spotkali mężczyznę, który samotnie siedział w pobliżu drogi. Zaczęli z nim rozmawiać. Nagle jeden z nastolatków uderzył 37-latka, potem zrobił to drugi, który na koniec zaczął zadawać ciosy nożem. Po zbrodni sprawcy nic nie ukradli swojej ofierze. Zabrali tylko dokumenty, a ciało wrzucili do wody. Sąd zdecydował, że 14-latek trafi na razie do palcówki opiekuńczej. O losie drugiego sąd zdecyduje dziś. 15-latek może odpowiadać za to, co zrobił, jak dorosły. Wówczas prokurator mógłby postawić mu zarzut zabójstwa za szczególnym okrucieństwem. Wiadomo, że w chwili zabójstwa obaj nastolatkowie byli pijani. Marcin Buczek CZYTAJ TAKŻE NA RMF24.PL