- Dzieci nie były świadome tego, co się dzieje. Nie było tam żadnych nerwowych sytuacji. Jechaliśmy w bezpiecznej odległości za nim. Żona dzwoniła na policję, żeby przekazać im, gdzie ten kierowca się udaje - opowiada pan Piotr. - Bałam się, ale to nie był pościg. Zachowywaliśmy się rozsądnie - dodaje pani Edyta. Oboje mówią, że gdyby coś złego się stało, mogliby innym udzielić pierwszej pomocy. Bardziej nerwowo zrobiło się dopiero w Chorzowie. - Samochód przed nami odbił się kilka razy od krawężnika, na węźle Batory przejechał dwa stopy, pojechał w kierunku Kochłowic. Dojechaliśmy na ul. Oświęcimską. Tam przejechał na czerwonym świetle przez przejście dla pieszych. Wreszcie skręcił w drogę pod prąd. Tam ruszyły samochody sprzed świateł i zablokowały mu drogę. Ja zablokowałem go z tyłu, żeby nie miał możliwości ucieczki - relacjonuje pan Piotr. - Wyskoczyłem z samochodu i otworzyłem auto pijanego kierowcy i wyciągnąłem ze stacyjki kluczyki. Ten mężczyzna też wyszedł z auta i próbował się oddalić . Pan Piotr prosił o pomoc innych kierowców, ale nie reagowali. Na szczęście w pobliżu pojawił się radiowóz. Ostatecznie nietrzeźwy został zatrzymany. Miał prawie 3 promile alkoholu w organizmie. Za kilka dni stanie przed sądem. Dziś śląscy policjanci oficjalnie podziękowali bohaterskiej rodzinie. Wręczyli im upominki. Nagrody - zabawki - dostały też dziewczynki: Ola i Iga. - Chcemy pokazać tę rodzinę jako wzór. Chcielibyśmy, żeby wszyscy się tak reagowali i nie pozwalali, żeby nietrzeźwi zabójcy jeździli po naszych drogach - mówił insp. Roman Rabsztyn, zastępca Śląskiego Komendanta Wojewódzkiego Policji. Kto dowodził w tej akcji? Pan Piotr i pani Edyta mówią zgodnie: Współpracowaliśmy. Jesteśmy już kilka lat małżeństwem i rozumiemy się bez słów! Anna Kropaczek