W 17. minucie zastępujący na stoperze pauzującego za żółte kartki Łotysza Siergiejsa Kożansa Serb za słabo zagrał piłkę głową do własnego bramkarza i nie widząc innej możliwości powstrzymania Artura Sobiecha sfaulował go przed polem karnym. Chorzowianie dość szybko wykorzystali przewagę liczebną. W 35. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Słowaka Gabora Straki i główce Łukasza Janoszki, który w poprzednim spotkaniu trzy razy pokonał bramkarza Odry Wodzisław, piłkę wybił z linii Arkadiusz Mysona, ale arbitrzy uznali, że ta wcześniej przekroczyła ją całym obwodem. Gospodarze wyrównali po kilkunastu sekundach. Tomasz Dawidowski dośrodkował z lewej strony w pole karne, a Arkadiusz Baran wślizgiem wbił piłkę do własnej bramki. Tuż po rozpoczęciu drugiej połowy powinno być 2:1 dla Lechii. Znakomitą akcją popisał się Piotr Wiśniewski, który ograł trzech defensorów rywali i kiedy miał przed sobą tylko Krzysztofa Pilarza, fatalnie spudłował. Za chwilę w dogodnej sytuacji znalazł się Łukasz Surma, ale jego strzał został zablokowany. W 61. minucie tylko świetnej interwencji byłego bramkarza Lechii goście mogą zawdzięczać, że nie stracili gola - Pilarz z najwyższym trudem obronił uderzenie z dystansu Wiśniewskiego. Końcówka tego dobrego i emocjonującego spotkania zdecydowanie należała do Ruchu. W 65. minucie po zagraniu Ariela Jakubowskiego Paweł Kapsa wygrał pojedynek sam na sam z Janoszką, a za chwilę, po kiksie Krzysztofa Bąka, nie dał się zaskoczyć Arturowi Sobiechowi. Jeszcze w 77. minucie bramkarz gospodarzy obronił strzały obu napastników "Niebieskich", a cztery minuty przed końcem o jego świetnej dyspozycji ponownie przekonał się Sobiech.