- Przesłanką dającą nadzieję na to, że górnik ocalał, jest to, że lampa nie została zniszczona i wciąż może nadawać - tłumaczy w rozmowie z RMF rzecznik kopalni Jan Sienkiewicz. W kopalni zebrał się sztab kryzysowy, który koordynuje przebieg akcji ratowniczej, trwającej nieprzerwanie od chwili tąpnięcia. W jego rejonie znalazło się 31 górników. 30 udało się bezpiecznie wyprowadzić, jeden z nich został ranny. Akcja ratownicza trwa Górnika poszukują dwie ekipy. - Odstęp między zastępami ratowniczymi, przebierającymi zasypane wyrobisko z dwóch stron, zmniejszył się do ok. 60 metrów. Z jednej strony do miejsca, gdzie - jak podejrzewamy - znajduje się pracownik, pozostało ok. 22 metrów. W ciągu minionej doby ratownicy posunęli się o ok. 8 metrów do przodu - powiedział rzecznik kopalni, Jan Sienkiewicz. Zastępom pracującym z drugiej strony chodnika nie udało się zrobić podobnego postępu. Drogę zagrodził im bardzo twardy występ skalny, a pracę dodatkowo utrudniła zgromadzona w wyrobisku woda. Trzeba było przygotować prowizoryczny system odwodnienia. Na dół sprowadzono też młot hydrauliczny do rozkruszenia skały. Trudne warunki Warunki panujące 1030 metrów pod ziemią nadal nie pozwalają na użycie sprzętu mechanicznego - wobec zagrożenia metanowego jakakolwiek iskra mogłaby spowodować np. zapalenie metanu. Jak powiedział rzecznik, w wyniku przewietrzania wyrobiska stężenia metanu unormowały się jednak na tyle, że będzie można użyć młota hydraulicznego, a ratownicy mogą pracować bez aparatów tlenowych. Rumowisko jest przebierane ręcznie, a węgiel i skały wynosi się w workach.