W czwartek członkowie i sympatycy Ruchu zbierali podpisy na rynkach w Katowicach, Rybniku i Bytomiu. Deklarowali, że będą kontynuować akcję - również w innych miastach - aż zbiorą wystarczająco dużą liczbę podpisów, które by potwierdzały społeczne poparcie mieszkańców regionu dla inicjatywy. - Najwyższy czas, żeby przestać zamiatać sprawę pod dywan. Znacząca część tego dziedzictwa już zniknęła, ale są jeszcze obiekty - z najwyższej półki - które można uratować, chociażby Elektrownia Szombierki - przekonywał na katowickim rynku miejski konserwator zabytków w Chorzowie dr Henryk Mercik. Zaznaczył, że to przykład obiektu nadającego się do wielorakiego wykorzystania - organizowano już w nim m.in. przedsięwzięcia artystyczne - jednak dla jego dalszego istnienia i rewaloryzacji potrzebne są ogromne nakłady. Przypomniał, że unikatowe na Górnym Śląsku jest także nagromadzenie zabytków związanych z kolejnictwem. Pomysłodawcy utworzenia Funduszu Ochrony Zabytków Przemysłowych przywołują przykład istniejącego od 1985 r. Narodowego Funduszu Rewaloryzacji Zabytków Krakowa. - To rzecz, która została stworzona i funkcjonuje w ramach obowiązujących przepisów. Skoro dało się to zrobić w Krakowie (...), da się zrobić też tutaj - uznał Mercik. Jak wyjaśnił, krakowski fundusz powstał z uwagi na pewne wyjątkowe walory tego miasta, jednak podobne walory - w nieco innym wymiarze - są też na Górnym Śląsku: nigdzie w Polsce nie ma takiego nagromadzenia historycznych zakładów przemysłowych i nigdzie nie ma tak dużych kłopotów z ich utrzymaniem i renowacją. Zdaniem Mercika, społeczna świadomość wartości górnośląskiego dziedzictwa przemysłowego zmienia się. Niektóre miasta - jak Zabrze, które reklamuje się jako "miasto turystyki przemysłowej" - uczyniły zeń nawet narzędzie swojej promocji. Za zmianą świadomości nie idą jednak zmiany w prawie i możliwościach finansowania tej dziedziny. - Zabytki ery przemysłowej wciąż narażone są na zniszczenie. Niewielkie budżety samorządów (...) utrudniają lokalnym władzom skuteczne działania na polu ochrony tej części kulturowego dziedzictwa. W tej sytuacji szczególna odpowiedzialność spoczywa na władzach centralnych, których wieloletnie zaniedbania przyczyniły się do dewastacji licznych obiektów - brzmi fragment petycji. - W ostatnich latach całkowitemu zniszczeniu lub częściowej dewastacji uległo szereg materialnych świadectw czasu istnienia wielkiego przemysłu - wśród nich bezcenne dzieła architektury i elementy parku maszynowego. Likwidacja zakładów pracy z reguły oznaczała także całkowite usunięcie należącej do nich substancji zabytkowej - podkreślają autorzy petycji. Mercik wyjaśnił, że kierując środki na likwidację nierentownych zakładów, nie dawano możliwość pozostawienia np. co wartościowszych ich elementów. Niektóre zakłady, jak kopalnia "Zabrze", całkowicie zniknęły z powierzchni ziemi. Tymczasem nawet niewielka część przeznaczanych na ten cel środków umożliwiłaby zachowanie wielu wartościowych budynków. Jak informują przedstawiciele Ruchu Autonomii Śląska, najpierw skierują petycję wraz z popierającymi ją podpisami do ministra kultury, który - mają nadzieję - uruchomi dotyczącą tej kwestii inicjatywę ustawodawczą. Na tym etapie będą domagać się wsparcia śląskich parlamentarzystów.