W barze doszło do spotkania znajomych. Mężczyzna, który wcześniej pił alkohol, pokłócił się z pozostałymi i wyszedł z baru. Po chwili wrócił z kanistrem benzyny. Rozlał paliwo i podpalił. Ogień natychmiast zajął cały bar. Poszkodowanych zostało kilkanaście osób, w tym dziecko. Wszyscy trafili do szpitala. 4 rannych w ciężkim stanie przewieziono do kliniki w Siemianowicach Śląskich, pozostali są pod opieką lekarzy z miejscowego szpitala. 33-letni mężczyzna podejrzany o podpalenie lokalu jest w rękach policji. - Badanie alkomatem wykazało u niego 2,63 promila alkoholu w wydychanym powietrzu - powiedziała rzeczniczka policji w Będzinie, Monika Francikowska. Po incydencie 33-letni podpalacz spokojnie poszedł do domu, skąd zadzwonił do policji i poinformował o swoim czynie. Policjanci otrzymali tę samą wiadomość z baru, zaś straż pożarną powiadomiono o pożarze. Gdy mężczyzna dzwonił do komisariatu, funkcjonariusze już pukali do drzwi jego mieszkania. Policja rozpoczęła przesłuchania personelu baru piwnego "Biały Domek" oraz osób poszkodowanych. Rozmawiano również z podpalaczem, choć oficjalnie będzie można go przesłuchać dopiero, gdy wytrzeźwieje. Według informacji straży pożarnej, pożar miał miejsce w niewielkim barze, o wymiarach ok. osiem na osiem metrów kwadratowych, o wysokości 3,5 metra. Część poszkodowanych przebywała również w należącej do baru piwniczce. Pomieszczenia baru są wypalone, całe wyposażenie uległo zniszczeniu. Pożar gasiły cztery zastępy strażaków. Akcja gaśnicza trwała godzinę.