Sprawę opisała w czwartek "Gazeta Wyborcza" podając, że dziecko, które znalazło się w centrum akcji policji miało 3 lata. Świadkiem strzelaniny był fotoreporter "GW" i to właśnie jemu policja odebrała aparat. W przekazanym INTERIA.PL komunikacie rzecznik Komendanta Wojewódzkiego Policji w Katowicach podinsp. Andrzej Gąska nie podaje szczegółów akcji zasłaniając się dobrem prowadzonej sprawy. Według rzecznika policji w czasie zatrzymania przestępcy, odłamkami szkła z rozbitej szyby w samochodzie niegroźnie skaleczyła się 9-letnia córka podejrzanego. Dziewczynce pierwszej pomocy przedlekarskiej udzielili policjanci znajdujący się na miejscu akcji, po czym opatrzona została przez lekarza z wezwanego przez funkcjonariuszy ambulansu. Nikt inny nie odniósł uszczerbku na zdrowiu podczas opisanego zatrzymania - dodaje Gąska. Według rzecznika pod hipermarketem (a właściwie na drodze dojazdowej, gdzie nie jest dopuszczony ruch pieszych) policjanci zatrzymali niebezpiecznego przestępcę, który poruszał się samochodem z szybami oklejonymi ciemną folią. "Ten fakt oraz dodatkowo, pora dnia ( było już po zmroku ) uniemożliwiły dokładne rozpoznanie, czy i kto jedzie jeszcze tym samochodem. Policjanci zatrzymujący bandytę specjalistyczną amunicją przestrzelili tylne koło samochodu, by go unieruchomić i używając kolejnego przyrządu wybili szybę w aucie, by obezwładnić i zatrzymać kierującego. Zatrzymana została tylko jedna osoba. W samochodzie natomiast policjanci znaleźli około 3 kilogramów amfetaminy, 2000 tabletek ekstazy i amunicję do rewolweru" - napisał w komunikacie Gąska. Rzecznik odniósł się także do sprawy zatrzymania karty pamięci z aparatu fotoreportera "GW". "Fotograf, po ujawnieniu jego obecności na miejscu akcji - w porozumieniu z prokuratorem - został wylegitymowany, po czym wezwany do złożenia zeznań, jako świadek policyjnych działań. Nie zabierano mu aparatu fotograficznego, a jedynie zwrócono się o wydanie kart pamięci, celem sprawdzenia podawanych przez niego informacji. Wczoraj (w piątek - red.) karty te, bez ingerencji w ich zawartość, zostały zwrócone właścicielowi" - napisał Gąska. "GW" na swoich stronach podaje, że policja skopiowała zawartość kart pamięci. Ewa Nowińska, znawczyni prawa prasowego i dyrektorka Instytutu Dziennikarstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego pytana przez "GW" o zasadność takich działań powiedziała: Redakcja może wydać materiały reporterskie albo dobrowolnie, albo na podstawie wyroku sądu. Nadużyciem było już samo przeszukiwanie aparatu i kart pamięci. Organa ścigania wykazały się nadgorliwością.