Jak poinformowali we wtorek gliwiccy policjanci, młody człowiek przywłaszczając pocisk i wożąc go w bagażniku samochodu spowodował poważne zagrożenie. Na czas akcji saperów przez parę godzin zablokowana była jedna z ulic w śródmieściu Gliwic. - Mężczyzna znalazł podejrzany przedmiot o długości ok. 30 cm w lesie pomiędzy Smolnicą a Leboszowicami. Choć od samego początku mógł przypuszczać czym on jest i jakie mogą być skutki niewłaściwego obchodzenia się z nim, postanowił zabrać go do swojego samochodu - powiedział we wtorek Arkadiusz Ciozak z gliwickiej policji. Wkrótce po przyjeździe do domu młody gliwiczanin zidentyfikował z pomocą internetu swoje znalezisko. Gdy uświadomił sobie, że znalazł 76-milimetrowy pocisk artyleryjski, przestraszony wsiadł do samochodu i pojechał z pociskiem na gliwicki komisariat policji. Na miejscu wyjął niewybuch z bagażnika i położył przed komisariatem, opowiadając policjantom historię znaleziska. Funkcjonariusze zastosowali odpowiednie procedury - zamknęli całkowicie odcinek ulicy i wezwali wojskowych saperów. Ci wywieźli pocisk na poligon, gdzie został zdetonowany. Ciozak zaznaczył, że w zeszłym roku podczas wykopów prowadzonych przez firmę melioracyjną w pobliżu Gliwic jej pracownicy znaleźli w ziemi ok. 600 różnych pocisków - takich samych jak znaleziony w sobotę przez 23-latka, a także moździerzowych. - Według informacji przekazanych nam wtedy przez saperów, odłamki zdetonowanych w otwartej przestrzeni podobnych pocisków artyleryjskich mogą lecieć w powietrzu nawet na kilkaset metrów - powiedział policjant. Mimo, że za wejście w posiadanie - niezależnie od okoliczności - broni, materiałów wybuchowych czy amunicji może grozić kara do 8 lat więzienia, w tym przypadku wobec młodego gliwiczanina nie zostanie wszczęte postępowanie karne; nie zataił bowiem swego znaleziska ani nie chciał w jakikolwiek sposób go wykorzystać.