Na pierwszy rzut oka taki wynik oczywiście zadowala. Prawda jest jednak taka, że rzeczywistość wcale nie jest taka doskonała. Wszystko przez... przepisy. Zgodnie z ustawą o swobodzie działalności gospodarczej, organizator kolonii jest informowany dwa tygodnie wcześniej o planowanej kontroli sanepidu. W tym czasie wszystkie zaniedbania (jeżeli takowe są) może po prostu usunąć. Po drugie w tym roku zmieniły się przepisy i sanepid przed wakacjami nie sprawdzał ośrodków wypoczynkowych dla dzieci i młodzieży. O wszelkich nieprawidłowościach dowiaduje się dopiero podczas trwania turnusów. Jednak mimo braku nalotów i zapowiadanych wizyt inspektorów, niektórych uchybień nie udało się usunąć. W kilkunastu przypadkach okazało się, że w ośrodkach nie ma ciepłej wody, odpowiednich środków higienicznych, są zniszczone meble, a w pokojach śpi za dużo dzieci. Sanepid może przeprowadzić "nalot", ale tylko gdy wcześniej dostanie zgłoszenie o nieprawidłowościach. Do tej pory z takiej możliwości skorzystał tylko jeden rodzic.