W piątek w Bytomiu w ciągu kilku godzin częściowo zawaliły się trzy niezamieszkane kamienice. Wszystkie były zakwalifikowane do rozbiórki; znajdowały się w różnych punktach miasta, w odległości około kilometra od siebie. W żadnym z tych zdarzeń nikomu nic się nie stało. Jak poinformował rzecznik bytomskiego magistratu Adam Grzesik, lista takich przeglądanych okresowo przez powiatowego inspektora nadzoru budowlanego budynków liczy obecnie ok. 70 obiektów. Od poniedziałku nadzór budowlany ma rozpocząć nowe kontrole, które pozwolą zaktualizować posiadane przezeń dane. Problem jest bardzo kosztowny Grzesik zapowiedział też zorganizowanie w najbliższych dniach konferencji prasowej władz miasta w tej sprawie. Wskazał, że problemem są przede wszystkim koszty. Rozebranie jednego obiektu kosztuje od kilkudziesięciu do nawet kilkuset tysięcy złotych. - W tej chwili na wyburzenia potrzeba już co najmniej kilkunastu milionów zł - zaznaczył rzecznik. Przegląd kamienic ma dostarczyć m.in. informacji, ile z nich wymaga jak najszybszej rozbiórki. Władze miasta zamierzają szukać pieniędzy na ten cel zarówno na szczeblu wojewódzkim, jak i centralnym. Jak przypominają, od pewnego czasu pomoc dla zniszczonego m.in. wskutek szkód górniczych i wieloletnich zaniedbań Bytomia zapowiadają przedstawiciele władz państwowych. W styczniu minister Elżbieta Bieńkowska zapowiedziała m.in., że w nowym unijnym budżecie będą duże fundusze na projekty dotyczące rewitalizacji obszarów wymagających takiej interwencji - miast i ich okolic, nazwanych w dokumentach planistycznych obszarami funkcjonalnymi. Mogą to być np. aglomeracje czy subregiony. Dotyczy to także zdegradowanych terenów poprzemysłowych. Większość pieniędzy na rewitalizację ma znaleźć się w unijnych regionalnych programach operacyjnych. Jedną z przyjętych zasad ich wydatkowania ma być tzw. terytorializacja, czyli przeznaczenie konkretnych sum pieniędzy na potrzeby danego obszaru. Zły stan techniczny budynków Podczas piątkowej serii zawaleń w Bytomiu najpierw zawalił się dach i stropy między piętrami na powierzchni ok. 25 m kw. w kamienicy przy ulicy Jagiellońskiej, potem część ściany frontowej o pow. ok. 10 m kw. w kamienicy usytuowanej przy ulicy Chorzowskiej, na granicy dzielnicy Rozbark. W kamienicy przy ulicy Piekarskiej zawaliły się wewnętrzne stropy na 3 piętrach na pow. ok. 25 m kw. Według powiatowego inspektora nadzoru budowlanego o zdarzeniach przesądził zły stan techniczny tych budynków i zmiana warunków atmosferycznych - ocieplenie spowodowało rozprężenie namoczonych konstrukcji drewnianych. W pierwszym i trzecim przypadku gruzowiska przeszukiwała strażacka grupa poszukiwawcza z psami z Jastrzębia Zdroju. Górnośląska Regionalna Sieć Sejsmologiczna Głównego Instytutu Górnictwa w Katowicach nie odnotowała w piątek w rejonie Bytomia żadnych poważnych wstrząsów. Zjawiska o mniejszej sile może wychwycić kopalniana sieć sejsmologiczna, ale urządzenia w kopalni "Bobrek - Centrum" nie wskazały nawet niewielkich wstrząsów. Zawalone budynki były przeznaczone do rozbiórki Jak mówił kierownik Zakładu Ochrony Powierzchni i Obiektów Budowlanych Głównego Instytutu Górnictwa w Katowicach prof. inż. Andrzej Kowalski, choć pod Bytomiem była i jest prowadzona podziemna eksploatacja, problemem jest również fakt, że obiekty przeznaczone do rozbiórki nie są rzeczywiście rozbierane. Zawalone w piątek budynki - dwa należące do gminy Bytom i jeden do Kompanii Węglowej - były do rozbiórki przeznaczone, ale nie wydano jej nakazu. Po piątku nakazy te miały być natychmiast wydane. W lipcu 2011 r. w bytomskiej dzielnicy Karb pod wpływem wydobycia węgla prowadzonego przez miejscową kopalnię "Bobrek-Centrum" pękały ściany budynków. Trzeba było ewakuować 567 osób zamieszkujących gminne lokale.