Jak powiedział w środę młodszy aspirant Adam Jachimczak z zespołu prasowego śląskiej policji, dostawczego opla do rutynowej kontroli zatrzymali policjanci w Świętochłowicach. Ponieważ poczuli z auta woń alkoholu, a kierowca okazał się trzeźwy, sprawdzili wyraźnie ciężki ładunek furgonetki. Okazało się, że zatrudniony w bytomskiej firmie 39-letni kierowca wiózł wypełnione alkoholem trzy plastikowe pojemniki po 1 tys. litrów każdy. Ponieważ ich zawartość nie przypominała deklarowanego rozpuszczalnika, nie była też potwierdzona żadnymi dokumentami, policjanci powiadomili o sprawie służby celne. Celnicy skontrolowali bytomską siedzibę firmy. W jej magazynie stały kolejne tysiąclitrowe pojemniki, a także wiele mniejszych, pięciolitrowych baniaków i pojedynczych butelek - łącznie ok. 22 tys. litrów spirytusu. Na zapleczu znaleziono sześć elektrycznych pomp do rozlewania alkoholu i dostosowane do nich ogrodowe węże. Według rzeczniczki Izby Celnej w Katowicach Aldony Węgrzynowicz, w magazynie przechowywano nielegalny alkohol, który stamtąd prawdopodobnie rozwożono do mniejszych rozlewni. Tam, po rozcieńczeniu i ewentualnym barwieniu czy dosmaczeniu spirytus trafiał do podrabianych butelek, w których sprzedawany był m.in. na targowiskach jako oryginalny, np. importowany z Czech. Ponieważ w środę nie były jeszcze znane wyniki badań laboratoryjnych, celnicy nie wiedzieli, czy znaleźli np. nieprzetworzony spirytus przemysłowy, czy surowiec już przygotowany do rozcieńczenia i rozlania. Oszacowali natomiast jego czarnorynkową detaliczną wartość na ok. 1,5 mln zł, a straty Skarbu Państwa z tytułu niezapłaconych podatków - na ok. 1,4 mln zł. Zawiadomienie o nielegalnym spirytusie trafiło już do prokuratury, której śledczy będą m.in. szukać właścicieli i współpracowników bytomskiej firmy. Niezależnie od tego zatrzymano kierowcę dostawczego opla jako podejrzewanego o przewożenie nieopłaconych wyrobów akcyzowych. Mężczyzna dostał też mandat za przeciążenie furgonetki.