- Ci, którzy dzisiaj protestują, muszą pamiętać, że jeśli nie zostaną podjęte działania, które są zawarte w programie, to za kilka lat na Śląsku będzie tylko gorzej - ostrzegł premier na spotkaniu z dziennikarzami. Szef rządu jest przekonany, że dziś trzeba podjąć bolesną decyzję, ale - jak powiedział - "po to, aby polscy górnicy dalej mogli wydobywać węgiel tam, gdzie powinno się go wydobywać i aby wiele górniczych rodzin mogło normalnie egzystować". Rzecznik Kompanii Węglowej poinformował, że po rozpoczęciu drugiej zmiany liczba kopalń, w których, w związku z 24-godzinnym strajkiem, całkowicie wstrzymano wydobycie węgla, zmniejszyła się z 13 do 10 z 23 kopalń spółki. Ponadto w czterech kopalniach na skutek protestu wydobycie było mniejsze o połowę. Również na kolejnych zmianach w kopalniach innych spółek - KHW i JSW - odbyły się przedłużone masówki. Na drugiej zmianie część załogi kopalni Polska-Wirek - jedynej z czterech przeznaczonych do likwidacji, która początkowo nie wzięła udziału w proteście - przyłączyła się jednak do niego. Dyspozytor kopalni zapewnił, że protest nie spowodował zatrzymania tam wydobycia węgla. Protest rozpoczął się o szóstej rano od tzw. masówek. Podczas nich związkowi liderzy przekonywali górników do rozpoczęcia 24-godzinnego strajku ostrzegawczego. - Nie da się nic zrobić bez masówki, od tego trzeba zacząć; stanąć w oko w oko z ludźmi i powiedzieć: "Chłopy, stoimy" - mówi Henryk Nakonieczny, szef górniczej "Solidarności". - Początek protestu jest zdecydowanie udany. Akcja objęła 27 kopalń, czyli tyle, ile planowaliśmy. Cieszy nas też poparcie ze strony Katowickiego Holdingu Węglowego (KHW) i Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW), choć nie oczekiwaliśmy, że staną one na cała dobę - powiedział Henryk Nakonieczny. Jednak podawane przez związkowców dane są sprzeczne z informacjami pracodawców. "S" informuje np., że w dwóch kopalniach KHW był 2-godzinny strajk ostrzegawczy, a według spółki były to jedynie przedłużone o kilkadziesiąt minut masówki. Według "S", w jednej z kopalń JSW ogłoszono całodobowy strajk, spółka podaje natomiast, że trwał on dwie godziny i już się zakończył. W innych kopalniach były przedłużone masówki, np. w kopalni Pniówek - o godzinę. Po rozpoczęciu strajku rzecznik Kompanii Węglowej Zbigniew Madej poinformował, że trwa on w kopalniach: Bytom II, Bytom III, Centrum, Piekary, Bolesław Śmiały, Brzeszcze, Piast, Silesia, Ziemowit, Chwałowice, Jankowice i Rydułtowy, gdzie zablokowano szyb. W kopalni Anna załoga nie podjęła na razie pracy, ale nie wiadomo jeszcze, czy będzie strajkować całą dobę. W kopalni Knurów pracę podjęło trzy czwarte załogi. W kopalni Makoszowy górnicy zjechali na dół, ale wstrzymano sprzedaż węgla. Kopalnie Kompanii wydobywają ok. 230 tys. ton węgla na dobę. Z górnikami rozmawiał reporter RMF - posłuchaj: Wielkość ewentualnych strat spowodowanych protestem będzie znana jutro. Organizatorem protestu jest górnicza "Solidarność" domagająca się zmiany programu restrukturyzacji górnictwa, odstąpienia od planów likwidacji czterech kopalń, utrzymania układów zbiorowych pracy oraz uprawnień emerytalnych górników. Inne górnicze związki poparły protest po tym, gdy Sejm odrzucił w czwartek poprawki do tzw. ustawy górniczej, umożliwiające zastąpienie całkowitej likwidacji kopalń łączeniem ich i częściową likwidacją. Jeżeli dzisiejszy protest nie skłoni rządu i pracodawców do ustępstw, "S" zapowiada na grudzień "generalną akcję protestacyjną". Ostatnie duże strajki w górnictwie, trwające ponad dwa tygodnie, miały miejsce wiosną 1994 roku. Dzisiejszy protest górników mają poparły inne zakłady na Śląsku. Odbyły się strajki ostrzegawcze, pikiety i uliczne demonstracje. Protestowali emeryci, pracownicy służby zdrowia i kierowcy.