- Nie dość, że od stycznia w ogóle nie będzie bonifikat, to musimy w ogóle wstrzymać sprzedaż mieszkań. Tak wynika z rozstrzygnięcia nadzorczego wojewody - mówi Jan Matuszek, wiceburmistrz Cieszyna. - Dziwię się, bo w innych miastach uchwały podobnej treści przechodziły. My na pewno broni nie złożymy. Sprzedaż mienia komunalnego to dla nas priorytet - mówi radny Olgierd Lizoń, jeden z autorów uchwały prywatyzacyjnej. - W Cieszynie jest 2100 mieszkań komunalnych, które są warte łącznie ok. 210 mln zł. Zgodnie z uchwałą Rady Miejskiej z 30 października, od 1 stycznia każdy lokator, który zajmuje mieszkanie przynajmniej od roku i nie zalega z czynszem, będzie mógł je kupić z wysoką bonifikatą. Po nałożeniu się kilku "promocji" sięgnie ona nawet 90 proc. wartości mieszkania. - Szacujemy, że w trzy lata miasto sprzeda 65 proc. zasobu mieszkaniowego uzyskując w ten sposób 20 mln zł. Za te pieniądze będzie można wybudować 160 mieszkań socjalnych - przekonywał na sesji Lizoń. - Liczymy, że mieszkańcy będą lepiej dbać o kamienice niż czyni to miasto. Tak miało być, ale wojewoda śląski Zbigniew Łukaszczyk, który nadzoruje działalność gmin, uchylił uchwałę przygotowaną przez kluby Nowej Koalicji i Naszego Miasta. Oznacza to, że od 1 stycznia nie tylko nie będzie nowych bonifikat, ale nawet i tych, które obowiązywały wcześniej. Ponadto sprzedaż mieszkań w Cieszynie musi zostać wstrzymana. - Chodzi o formę i sposób wprowadzania bonifikat, a nie ich wysokość. Uchwała była po prostu źle przygotowana. Spodziewałem się takiego obrotu sprawy, przestrzegaliśmy przed tym radnych - tłumaczy Włodzimierz Cybulski, wiceburmistrz Cieszyna. Rada może odwołać się od decyzji wojewody (ma na to 30 dni) albo w trybie pilnym przegłosować nową uchwałę o bonifikatach, co jednak nie zmienia faktu, że sprzedaż mieszkań i tak będzie w najbliższych miesiącach zablokowana. - Jeszcze nie wypracowaliśmy ostatecznego stanowiska. Na pewno jednak tak tej sprawy nie zostawimy - zapewnia Olgierd Lizoń. Obecnie w Cieszynie obowiązują mniejsze bonifikaty - mieszkanie można kupić za maksymalnie 30 proc. wartości. Stan taki potrwa jednak tylko do końca roku. WOJCIECH TRZCIONKA