28 marca ub. roku S. prowadził ciągnik scania z wózkiem do przewozu drewna. Późnym wieczorem w Przybędzy naczepa uderzyła w jadący z naprzeciwka bus. Wracali nim górnicy z kopalni "Mysłowice-Wesoła". Na miejscu zginęło sześciu pasażerów i kierowca. Ósma osoba zmarła w szpitalu. 10 osób zostało rannych. Podczas pierwszej rozprawy prokurator Jacek Boda odczytał akt oskarżenia. Zarzucił Januszowi S., że nieumyślnie spowodował wypadek poprzez świadome naruszenie zasad bezpieczeństwa. Zestaw, który prowadził, był w złym stanie technicznym. Kierowca jechał także zbyt szybko, przez co wózek stracił stabilność toru ruchu, zjechał na przeciwległy pas i zderzył się z prawidłowo jadącym busem. Janusz S. we wtorek nie przyznał się do winy i odmówił składania zeznań. Podtrzymał wyjaśnienia z prokuratury. Wynikało z nich, że nie zdawał sobie sprawy z nieprawidłowego połączenia ciągnika i naczepy. Twierdził, że zostało ono wykonane w profesjonalnym warsztacie. Prowadził też z bezpieczną prędkością, ok. 60-70 km na godzinę. Jak zeznawał w momencie wypadku poczuł jakby autem szarpnęło, ale nie sądził, że doszło do wypadku. Zatrzymał się spokojnie, wysiadł z kabiny i dopiero wtedy zauważył zmiażdżonego busa. Oskarżyciel posiłkowy mec. Andrzej Suchonek w rozmowie z dziennikarzami powiedział, że będzie dążył do potwierdzenia tez aktu oskarżenia. - Uważam, że materiał dowodowy, a w szczególności opinie biegłych wskazują, iż linia obrony przyjęta przez oskarżonego została stworzona tylko i wyłącznie na potrzeby tego postępowania - powiedział. Na sali rozpraw zasiadły rodziny ofiar. Oskarżonemu grozi do 8 lat więzienia. Proces pierwotnie miał się rozpocząć z początkiem lutego. Uniemożliwił to stan psychiczny Janusza S. Teraz biegli orzekli, że mężczyzna może już stanąć przed sądem, choć nadal jest pod opieką psychiatry i psychologa. Akt oskarżenia obejmował początkowo również diagnostę stacji badania pojazdów, który w październiku 2011 r. dopuścił do ruchu uszkodzony wózek. Prokuratorzy wyszczególnili, że pojazd miał "wadliwie wykonane spawania pęknięć ramy, zużyte opony, niesprawny układ hamulcowy i brak świateł obrysowych". Jego sprawa została wyłączona do osobnego postępowania i rozpatruje ją Sąd Rejonowy w Cieszynie. Mężczyźnie grozi grzywna lub do dwóch lat więzienia.