Na ławie oskarżonych zasiada trzech młodych mężczyzn. Prokuratura zarzuciła im, że oszukali co najmniej dziewiętnaście starszych osób, które w sumie straciły blisko 200 tys. zł. Sprawcy podawali się za ich bliskich - wnuczków czy siostrzeńców; mówili, że są w potrzebie finansowej, a po pieniądze wysyłali "kolegów". Jak mówiła w mowie końcowej prokurator Prokuratury Okręgowej w Białymstoku Aneta Czokało-Deptuła, starsze osoby, przeważnie kobiety, straciły od 4 do 21 tys. zł; żadna z nich nie odzyskała dotąd nawet części tych kwot. Grupa działała w różnych miastach Polski (jedna osoba jest poszukiwana listem gończym) w identyczny sposób. Wytypowana z książki telefonicznej osoba, która w ich przekonaniu powinna być w podeszłym wieku, była przekonywana, że dzwoni np. jej wnuk, który jest w pilnej potrzebie finansowej. Starsi ludzie oddawali oszustom oszczędności wielu lat, likwidując nawet lokaty w bankach. Dopiero po fakcie sprawdzali, czy bliscy rzeczywiście wysyłali kogoś po pieniądze. Prokuratura uważa, że przestępcy działali w zorganizowanej grupie, z podziałem zadań i hierarchią. - Oskarżeni działali w perfidny sposób, wykorzystując podeszły wiek pokrzywdzonych, ich naiwność czy dobre serce - mówiła prokurator. Dodała, że biorąc pod uwagę fakt, iż podobnych przestępstw jest coraz więcej, kary powinny być też przestrogą dla innych. Obrońca jednego z oskarżonych mówił przed sądem, że jego klient początkowo nie był świadom, że to działania przestępcze; sądził, że jedynie pośredniczy w odbiorze pieniędzy. Przekonywał, że gdy ten mężczyzna poznał mechanizm działania, był zastraszany, by działał dalej. Inny oskarżony przyznał się do zarzutów; to on złożył najobszerniejsze zeznania w śledztwie. Chciał też dobrowolnie poddać się karze takiej, jaką zaproponował prokurator: półtora roku więzienia i obowiązek częściowego naprawienia szkody. Oskarżeni o oszustwo to mieszkańcy okolic Wałbrzycha, mają od 27 do 33 lat. Jeden z nich to recydywista. Nie wiadomo, ile dokładnie takich oszustw mają na koncie. Część z nich to próby nieudane. Podczas jednej z nich, w lipcu 2008 roku w Lublinie, kobieta zawiadomiła policję i pierwszy z oszustów został zatrzymany. Policja podkreśla, że mimo nagłaśniania takich spraw przez media, podobnie działającym oszustom wciąż udaje się znaleźć naiwnych. Prokuratura Okręgowa w Białymstoku prowadzi kolejne podobne śledztwo.