Najłatwiej dostać alkohol w Skoczowie. Tam jeden punkt przypada na 260 mieszkańców. Liczba punktów w Cieszynie, w których można zaopatrzyć się w alkohol (powyżej 4,5 proc.) utrzymuje się od lat praktycznie na niezmienionym poziomie. Od 1993 do 2002 roku limitów było 50. Siedem lat temu liczba sklepów i punktów z wyskokowymi napojami wrosła do 55. - Na mapie miasta pojawiły się nowe sklepy, w tym także te należące do dużych sieci, dodatkowo stacje benzynowe, a limit był utrzymywany na tym samym poziomie. W Cieszynie powstają kolejne sklepy, budują się dwie galerie handlowe, dlatego uznaliśmy, że coś z tym trzeba zrobić - mówi Włodzimierz Cybulski, wiceburmistrz Cieszyna. Tym bardziej, że pierwszy raz od kilku lat ustawiła się kolejka chętnych do sprzedaży trunków. Prawo jest tak skonstruowane, że dopóki ktoś nie zrezygnuje ze sprzedaży, wnioski czekają na rozpatrzenie. Poza tym... władze Cieszyna oglądają się na sąsiednie miasta. - Jak radni zaakceptują propozycję zwiększenia liczby punktów z alkoholem do 65, to i tak będziemy średniakami, patrząc na sąsiednie miejscowości - przekonuje wiceburmistrz Cybulski. I rzeczywiście, najłatwiej mają mieszkańcy Skoczowa, gdzie alkohol można kupić w 100 punktach. Średnio na jeden punkt przypada 260 mieszkańców. W Bielsku-Białej jeden punkt obsługuje średnio 350 osób, w Ustroniu niespełna 300, a w Wiśle 314. Po ewentualnej podwyżce, w Cieszynie na jeden sklep będzie przypadało 554 mieszkańców. - Nic znam takich danych - komentuje Andrzej Bacza, przewodniczący Rady Miejskiej w Skoczowie. - Nie ma związku między liczbą punktów sprzedaży, a alkoholizmem. Poza tym, pieniądze ze sprzedaży trafiają do komisji rozwiązywania problemów alkoholowych. Jednak nawet sami samorządowcy przyznają nieoficjalnie, że to trochę błędne koło. Bo im większy utarg punktów z alkoholem, tym więcej pieniędzy trafia na konto gminnych komisji, które walczą z... alkoholizmem. Stela