O tym, że prezydent w sobotę o 16.00 zainauguruje 45. TKB, nad którym objął honorowy patronat, Kancelaria głowy państwa informowała od tygodnia. Kaczyński miał otwierać największe święto folkloru w Polsce wraz z prezydentem Estonii Toomasem Hendrikiem Ilvesem, z którym od rana prowadził rozmowy w Zameczku. Wizytę na rynku w ostatniej chwili jednak odwołano. Burmistrz Wisły Andrzej Molin jako oficjalną przyczynę podał załamanie się pogody na Zadnim Groniu, gdzie mieści się rezydencja głowy państwa. - Tam była ściana deszczu - zawołał z trybuny na pl. Hoffa burmistrz do czekającej w strugach deszczu kilkusetosobowej grupy mieszkańców i turystów. - Po prostu nas olał i tyle. Nie interesuje go to, że ktoś chciał go zobaczyć. Po raz kolejny pokazał gdzie ma obywateli tego państwa - powiedział pan Roman z Katowic, który nie chciał ujawnić swojego nazwiska. Była to jedna ze "słabszych" wypowiedzi jakie usłyszeliśmy na rynku. Ludzie byli wściekli. - Zarezerwowaliśmy sobie jak najlepsze miejsce na rynku, żeby dzieci mogły zobaczyć prezydenta. Niestety, bardzo się zawiedliśmy. My staliśmy w deszczu, a prezydent na pewno miałby obstawę i parasol, a jednak się nie pojawił... - mówił rozczarowany Krzysztof Dankowski, który wraz z żoną Bogusławą i trójką dzieci przyjechał do Wisły z województwa świętokrzyskiego. Odwołaniem wizyty prezydenta na rynku zaskoczeni byli też urzędnicy wiślańskiego magistratu, którzy od kilku dni przygotowywali się na powitanie prezydenta. Za sceną na głowę państwa czekały upominki - kapelusz i palica, których niestety górale nie mogli wręczyć. - My też jesteśmy totalnie zaskoczeni tą sytuacją ? powiedział Gazeciecodziennej.pl anonimowo jeden z urzędników. Decyzja prezydenta tym bardziej wszystkich zdziwiła, że w południe w Zameczku Kaczyński przekonywał, jak bardzo mu się w Wiśle podoba: - Chcę wytłumaczyć dlaczego jest to moja pierwsza wizyta od początku mojej kadencji w tej pięknej okolicy. Podczas kampanii wyborczej mówiono o sprzedaży rezydencji. Dowiedziałem się jednak, że budynek został przekazany w darze od mieszkańców Śląska dla prezydenta Mościckiego i dlatego też nie został sprzedany. Wtedy jeszcze nic nie zapowiadało, że wizyta Lecha Kaczyńskiego w Wiśle zakończy się skandalem. Po spotkaniu w Zameczku prezydenci Polski i Estonii zjedli obiad, na którym jako przystawkę podano oscypek z żurawiną, a na główne danie polędwiczki wieprzowe w sosie tymiankowym. Na deser kuchnia serwowała szarlotkę z lodami. Po obiedzie Maria Kaczyńska postanowiła lepiej poznać lokalne specjały i samotnie udała się na prywatną wizytę do Koniakowa. Prezydenci tymczasem mieli pojechać na rynek. Rozpętała się jednak burza i ich przyjazd odwołano. - Może to jednak nie deszcz, a niedyspozycja po obiedzie? - zastanawiano się w tłumie na placu, przez który maszerował barwny korowód zespołów. - A może wystraszył się, że zostanie źle powitany? - mówili ludzie nawiązując do plotek, że Kaczyński obraził się na wiślan po tym, jak w wyborach prezydenckich Donald Tusk dostał tu rekordową liczbę głosów (83 proc.). Autorzy: Wojciech Trzcionka, Dorota Kochman