Prezydent Bytomia uważa, ze próba odwołania go ze stanowiska to zwykła rozgrywka polityczna, a opozycja nie ma lepszego kandydata. Także rzeczniczka magistratu mówi, że referendum powoduje niepotrzebne zamieszanie, a w apelu o jego bojkot nie widzi nic złego. - Nie ma żadnego powodu, żeby zaburzać rozwój naszego miasta, któremu tego typu awantura na pewno nie przysłuży się - twierdzi. Tymczasem mieszkańcy Bytomia mówią, że namawianie do bojkotu nie jest w porządku: Jak najbardziej to jest wbrew demokracji i wbrew zdrowemu rozsądkowi - mówi reporterce RMF FM Annie Kropaczek jeden z mieszkańców. Lista zarzutów stawianych prezydentowi jest długa. Pozabierał wszystkie przywileje. Nie ma szkół, nie ma przedszkoli. Budynki praktycznie sypią się mieszkańcom na głowę. Ładny ogródek mamy tylko przed Urzędem Miejskim - mówią. Referendum w sprawie odwołania prezydenta Bytomia odbędzie się w najbliższą niedzielę. Długa lista zarzutów Wniosek o referendum grupa mieszkańców Bytomia złożyła u komisarza wyborczego w kwietniu, po tym jak udało się zebrać 20 tysięcy podpisów. Powodów wzburzenia inicjatorów akcji było kilka. Przede wszystkim nie podobały im się zmiany w oświacie, które sprowadzają się do likwidacji wielu placówek. Mieszkańcy narzekają także na wysokie bezrobocie. Falę niezadowolenia wywołało również m.in. wprowadzenie podatku od deszczu.