Podczas wizyty premier obejrzał m.in. nadal częściowo zalane tereny bieruńskiej dzielnicy Bijasowice, odwiedził zorganizowany przez mieszkańców komitet powodziowy, który zajmuje się rozdawaniem darów, a także spotkał się z mieszkańcami w miejscowej remizie. Najgorętszym punktem spotkania była kwestia pomocy poszkodowanym przez powódź przedsiębiorcom, którzy pytali premiera, kiedy otrzymają od rządu wsparcie - jak mówili - obiecane przez niego w telewizji "wszystkim powodzianom". Niektórzy z nich zarzucali Tuskowi, że jego deklaracje to "słowa, słowa"; inni sugerowali, by zdefiniować jakoś termin "powodzianin". Premier zwracał uwagę, że wytłumaczeniem rządowej pomocy socjalnej skierowanej do najbardziej poszkodowanych, którzy utracili m.in. swe domy, jest skala zjawiska. - Ta pomoc (...) nie jest wsparciem przedsiębiorców. (...) Państwo, gdyby zaczęło wspierać każdego przedsiębiorcę, który z tego czy innego tytułu popadł w tarapaty, to... nie wiem - mówił Tusk. - Traktujemy przedsiębiorcę jako powodzianina, jeśli woda zalała mu mieszkanie, jeśli stracił środki do życia. (...) Nie będziemy w stanie wypłacać każdemu wszystko, co stracił - dodał Donald Tusk.