Na początek chce, aby mieszkańcy pomogli policji i straży miejskiej w rozwiązywaniu osiedlowych problemów. Czy da im do rąk gaz łzawiący, latarki, radiotelefony i pałki - zastanawia się "Dziennik Zachodni". Spotkanie organizacyjne z sołtysami i przewodniczącymi zarządów osiedli w tej sprawie ma się odbyć pod koniec miesiąca. Tworzenie obywatelskich patroli zakłada opracowany program "Razem bezpieczniej". Do przewodniczących zarządów osiedli i sołtysów już trafił list od prezydenta, w którym prosi o zaangażowanie się w akcję określaną przez niego mianem "wielkiego społecznego ruchu". - Chcemy, aby mieszkańcy wzięli aktywny udział w tym programie - tłumaczy Katarzyna Wołczańska, rzeczniczka urzędu. - Chodzi o zapewnienie bezpieczeństwa na osiedlach, w miejscach publicznych, w szkołach, w autobusach. Mieszkańcom pomysł się podoba, choć pytani czy przyłączą się choćby do patrolowania ulic, szybko odpowiadają, że nie mają czasu. - Z korytarzy giną wózki, z samochodów radia. Złodzieje pojawiają się nawet w piwnicach, a wandale przy huśtawkach dla dzieci. Mieszkańcy muszą się jakoś przed tym bronić - mówi Zofia Nowak, mieszkanka Jastrzębia. - Społeczna straż obywatelska to dobry pomysł. Może byłby przynajmniej porządek. Zdaniem Dariusza Kamińskiego, komendanta straży miejskiej, sami funkcjonariusze nie zawsze mogą zapobiec takim zdarzeniom. - Nie ma bezpieczeństwa bez społeczeństwa. Może to slogan, ale będę go ciągle powtarzał - tłumaczy komendant. Pomysł prezydenta jednak nie wszystkim się podoba, niektórzy nawet porównują go do próby odtworzenia paramilitarnych sekcji ORMO sprzed lat, które w Polsce wyjątkowo źle się kojarzą. - Kiedy przeczytałem to pismo, miałem wrażenie, że prezydent chce wrócić do dawnych czasów - oburza się Jerzy Lis z SLD. - Jest aż tak źle w naszym mieście, że trzeba angażować ludzi do zapewnienia porządku na ulicach? - dziwi się radny. Sceptycznie podchodzą do pomysłu także sołtysi i przewodniczący osiedli, z którymi prezydent chce się niedługo spotkać. - Wątpię czy ktokolwiek się do tej akcji przyłączy - stwierdza Józef Pieróg, sołtys Moszczenicy. - Gdyby ktoś za taką służbę zapłacił, to może jeszcze, ale społecznie? - dziwi się sołtys.