61-letni Buranowski, który był internowany przez rok i 10 dni, domagał się 25 tys. zł - maksymalnej kwoty zadośćuczynienia, przewidzianej przez ustawodawcę. Prokuratura chciała przyznania mu 15,3 tys. zł. W poniedziałkowym wyroku sąd zasądził na jego rzecz od Skarbu Państwa łącznie 22,8 tys. zł - 19,7 tys. zł zadośćuczynienia i nieco ponad 3 tys. zł odszkodowania. Ta ostatnia kwota to rekompensata kosztów paczek i dojazdu rodziny na widzenia. Sędzia Katarzyna Smołka przypomniała, że po zatrzymaniu Buranowski był przetrzymywany przez pewien czas w nieogrzewanej celi bez pryczy, podczas przesłuchań grożono mu bronią, był bity pałkami. Po zakończeniu jednego z przesłuchań został pobity przez co najmniej kilkunastu zomowców - zmuszono go do przejścia przez tzw. ścieżkę zdrowia. Już samo internowanie wiązało się z poczuciem krzywdy i upokorzenia. Przed pozbawianiem wolności nie było żadnego procesu, ani przedstawienia zarzutów - podkreśliła sędzia. - Niesłuszne pozbawienie wolności stanowi sytuację traumatyczną. Zadośćuczynienie powinno zrekompensować poczucie wyrządzonej krzywdy (...) Sąd jest zdania, że dla zrekompensowania doznanych cierpień fizycznych i krzywdy psychicznej kwota zadośćuczynienia winna rzeczywiście złagodzić i wynagrodzić doznane przez wnioskodawcę przykrości - powiedziała sędzia Smołka. Sąd nie zgodził się ze stanowiskiem prokuratury, że wystarczające będzie wypłacenie Buranowskiemu 1200 zł za każdy miesiąc internowania, podwyższył tę kwotę o 400 zł miesięcznie. Skład orzekający brał pod uwagę m.in. długotrwałość przetrzymywania opozycjonisty i warunki, w jakich musiał przebywać. Wyrok jest nieprawomocny. Buranowski nie zamierza składać zażalenia. Od początku podkreślał, że w sprawie to nie pieniądze są najważniejsze, ale sprawiedliwość i swoiste osądzenie okresu PRL. - Traktowałem to jako moralną sprawę nad systemem komunistycznym w ogóle - powiedział Buranowski tuż po wyroku. Wielu opozycjonistów z czasów PRL ledwie wiąże koniec z końcem, podczas gdy ich oprawcy żyją z wysokich emerytur - dodał. Buranowski działał najpierw w opozycji w Gliwicach, potem został wybrany do prezydium zarządu regionu śląsko-dąbrowskiej "S". Odpowiadał za informację i propagandę. Z kolegami plakatował i malował napisy na murach. Dziś jest schorowany, po dwóch udarach mózgu i zawale serca. W ocenie przewodniczącego Stowarzyszenia "Pokolenie" Przemysława Miśkiewicza, sąd - w warunkach obowiązującej ustawy - zachował się "sprawiedliwie i przyzwoicie". Natomiast, jego zdaniem, sama ustawa jest źle sformułowana. Dochodzenie odszkodowań wiąże się z olbrzymim stresem, a kwoty są niewystarczające - uważa. - To mniej więcej cztery pensje przeciętnego ubeka, który w tamtych latach ich zamykał - powiedział o pieniądzach zasądzonych na rzecz Buranowskiego Miśkiewicz. Dodał, że dla represjonowanych ważne jest jednak potwierdzenie, że działali w słusznej sprawie. - To kwestia sprawiedliwości i kwestia przykładu, który powinien iść dla młodych ludzi, że warto walczyć za ojczyznę, że warto się poświęcać dla ojczyzny - zaznaczył. W opinii szefa Stowarzyszenia Osób Represjonowanych w Stanie Wojennym Eugeniusza Karasińskiego właśnie takim osobom jak Buranowski należą się odszkodowania w pełnej wysokości. Spośród 130 członków Stowarzyszenia na występowanie o odszkodowanie zdecydowało się na razie ponad 20 osób. Karasiński spodziewa się, że ta liczba znacząco wzrośnie. Wielu dawnych opozycjonistów ma poważne problemy finansowe i zdrowotne; takie odszkodowania mogą podreperować ich budżet - podkreślił. W połowie listopada 2007 r. weszły w życie przepisy, dzięki którym o zadośćuczynienie i odszkodowanie mogą ubiegać się m.in. internowani w czasie stanu wojennego. 25 tys. zł - to maksymalna kwota, o jaką mogą ubiegać się osoby represjonowane od 13 grudnia 1981 roku do końca 1989 roku. Ograniczenia kwoty nie ma, jeśli w wyniku orzeczenia sądowego lub decyzji o internowaniu dana osoba zmarła. Roszczenie o zadośćuczynienie przysługuje wówczas rodzinie. Termin wniesienia roszczeń o odszkodowanie mija 18 listopada tego roku, czyli po roku od wejścia w życie ustawy. W śląskich sądach są inne podobne tego typu sprawy. W ocenie Miśkiewicza, wkrótce będzie ich 200-300. W pierwszym w regionie wyroku sąd przyznał odszkodowanie Krzysztofowi Witkowi z Tarnowskich Gór. Otrzymał 4,5 tys. zł, czyli ok. 100 zł za dzień internowania. Według IPN, w trzech b. województwach tworzących obecnie Śląskie, było internowanych około 2 tys. osób. W skali kraju - ponad 10 tys.