Wskutek pożaru zawalił się ok. 200-metrowy pomost transportowy. Była to element kluczowej drogi transportu urobku z budynku nadszybia głównego szybu wydobywczego "Bielszowic" do zakładu przeróbczego. Szybem tym, a dalej zniszczonym w pożarze pomostem, kopalnia transportowała w ostatnim czasie ok. 8,5-9 tys. ton węgla na dobę - całość swej produkcji. Jak poinformował rzecznik Kompanii Węglowej Zbigniew Madej, wskutek pożaru zatrudniająca ponad 3 tys. osób kopalnia ograniczyła produkcję o ok. 40 proc. - do ok. 5 tys. ton węgla na dobę. To urobek z dwóch ścian płytszego poziomu wydobywczego, do którego dochodzi m.in. jeszcze jeden - 800-metrowy - szyb transportowy. Transport węgla z głębszych pokładów - poniżej 1000 metrów - na razie stał się niemożliwy. Z tego powodu konieczne stało się rozmieszczenie pracujących tam na co dzień górników w innych kopalniach. Zarząd Kompanii Węglowej uzgodnił już to z kierownictwem innych kopalń, a dyrekcja "Bielszowic" skonsultowała ze związkami. W poniedziałek szczegółowe informacje przekazywano przed rozpoczęciem zmian załodze. Jak ustalono, większość górników z oddziału wydobywczego "Bielszowic" będzie pracowała w kopalni "Knurów-Szczygłowice". - Tam dostaną całą ścianę i będą ją fedrować na wszystkich zmianach. W naszej zakładowej szatni będą się przebierać w robocze ubrania, a do pracy dowożeni będą autobusami - przekazał przewodniczący "Solidarności" w "Bielszowicach" Grzegorz Kuźnicki. Pozostała część przenoszonej załogi będzie pracowała w innych rudzkich kopalniach "Pokój" i "Halemba" - korzystając z szatni już w tych zakładach. Związkowcy w rozmowie z dyrekcją m.in. naciskali, by przy przeorganizowywaniu pracy górnicy nie stracili na zarobkach. Po raz pierwszy przenoszeni pracownicy pojadą do nowych zakładów w środę. Do tego czasu dopinane będą sprawy formalnoprawne i organizacyjne. W środę rozpoczną się szkolenia i zapoznawanie górników z nowymi frontami robót. W kolejnych dniach przenoszeni górnicy będą wdrażać się do normalnej pracy. W poniedziałek w miejscu pożaru rozpoczęło się porządkowanie i zabezpieczenie terenu. Miejsce obejrzeli przedstawiciele firm, które zgłosiły chęć wykonywania tam robót. Eksperci zbadają stan techniczny sąsiednich ocalałych budynków, m.in. wieży wyciągowej oraz szybu, gdzie również dotarł pożar. Równolegle będą trwały analizy dotyczące alternatywnej drogi transportu węgla oraz sposobu odbudowy zniszczonej części drogi odstawy urobku. Odpowiednich zabezpieczeń - m.in. pod kątem ochrony przeciwpożarowej - będą wymagały również wyrobiska, w których nagle przerwano eksploatację węgla. Pożar zauważono i zgłoszono w sobotę ok. godz. 23. W jego gaszeniu brały udział 23 jednostki straży pożarnej z Rudy Śląskiej, a także okolicznych miast. Strażacy zdołali m.in. obronić sąsiedni budynek nadszybia. W nocy z soboty na niedzielę w kopalni nie było prowadzone wydobycie. Przebywająca pod ziemią załoga - w znacznie mniejszej niż w tygodniu obsadzie - nie była zagrożona. Wskutek pożaru nikomu nic się nie stało, podczas akcji na ok. dwie godziny ewakuowano ok. 330 osób mieszkających w budynkach stojących przy zakładzie. W chwili zauważenia ognia, ok. godz. 23 w sobotę, taśmociągi w objętym pożarem pomoście nie pracowały - według władz kopalni nie było na nich węgla. Wcześniej w tym rejonie pracowała ekipa remontowo-konserwacyjna. Pożar wstępnie opanowano ok. godz. 1 w nocy, bezpośrednie działania gaśnicze prowadzono do rana. Przedstawiciele Kompanii nie chcą na razie mówić o szacunkach strat. Będą one związane nie tylko z bezpośrednimi skutkami pożaru, ale też zmniejszeniem wydobycia, reorganizacją pracy i odbudową zniszczeń.