Śledztwo dotyczące tragedii prowadzi rudzka prokuratura. Ma już wstępne wnioski biegłego z zakresu pożarnictwa. - Wynika z nich, że przyczyną pożaru mogła być podłączona do butli kuchenka gazowa - powiedziała w czwartek zastępca prokuratora rejonowego w Rudzie Śląskiej Małgorzata Wasielke-Podleszańska. Biegły ocenił, że kuchenka mogła działać wadliwie. - Na ostateczne ustalenia musimy jeszcze jednak poczekać - zaznaczyła prokurator. Śledczy czekają też na wyniki sekcji zwłok ofiar. Pożar wybuchł ok. północy i objął praktycznie cały dwukondygnacyjny budynek, składający się z czterech mieszkań i poddasza. Ofiary to sąsiedzi: kobieta i trzech mężczyzn. Strażacy długo przeszukiwali kamienicę w obawie, że ktoś jeszcze może być w środku. Na szczęście, pozostałych mieszkańców nie było w domu. Jak powiedziano w rudzkim inspektoracie nadzoru budowlanego, kamienica po pożarze nie nadaje się do zamieszkania. Nie jest to równoznaczne z nakazem rozbiórki. O tym, czy budynek będzie remontowany, zdecydują jego właściciele. Rzecznik rudzkiego magistratu Adam Nowak powiedział, że to prywatny budynek, należący do kilku współwłaścicieli. Tylko jedna osoba była w nim oficjalnie zameldowana. W kamienicy mieszkała m. in. - bez formalnego zameldowania - matka z trójką dzieci. Szczęśliwie noc sylwestrową cała czwórka spędziła u znajomych. - Otoczyliśmy tę panią opieką i zaoferowaliśmy jej pomoc. Obecnie wraz z dziećmi kobieta mieszka u rodziny. Rozważamy przyznanie jej tymczasowego mieszkania, jeśli będzie taka konieczność - powiedział Nowak.