Jak pisała Gazetacodzienna.pl, do wypadku doszło w czwartek wieczorem w pobliżu rumuńsko-węgierskiej granicy. W nocy z soboty na niedzielę 46 uczniów cieszyńskiego technikum wróciło do Polski. Po wyjściu z autokaru rodzice i młodzież nie kryli łez. - Najgorsza była ta niepewność. Zaraz po wypadku dzwoniłem do ambasady i na policję. Gdy dowiedzieliśmy się, że córki nie ma na liście rannych, popłynęły łzy szczęścia. Potem mieliśmy już kontakt telefoniczny - mówi Józef Sołtysik, ojciec uczestniczki wypadku. Prawdopodobną przyczyną wypadku było oślepienie kierowcy, nieznacznie przekroczona prędkość oraz świeżo położony asfalt. - To był moment. Autobus chyba skręcał, potem w coś uderzyliśmy i autokar przewrócił się. Siła uderzenia była tak mocna, że potłukły się szyby. Potem pamiętam tylko dym i kurz. Koledzy otwarli szyberdachy i zaczęliśmy wychodzić - mówi Aleksandra Kupka, uczestniczka wycieczki. Jakość rumuńskiej opieki medycznej uczniowie oceniają jako dobrą, ale pojawiają się też głosy, że rany nie były nawet przemywane. - Chyba tak nie powinno być, że ran się nie opatruje, rumuńscy lekarze nie używali nawet wody utlenionej - mówi Inez, która nie chce ujawnić swoich danych. Okazuje się, że największą pomoc podczas wypadku i w godzinach oczekiwania na powrót do kraju poszkodowani otrzymali od mieszkających w Rumunii Polaków. - Przychodzili bezinteresownie, pomagali nam się porozumieć, organizowali jedzenie i przewóz do hotelu. Naprawdę należą się im słowa uznania - dodaje Aleksandra Kupka. Dorota Urbańczyk, opiekunka grupy z którą wracała młodzież przyznaje, że uczniowie bali się wejść ponownie do autokaru. - Ten lęk w nich pozostał, ale teraz już są bezpieczni i myślę, że trauma minie - Klaudiusz Spratek zarzeka się, że więcej do autokaru jadącego w zagraniczną podróż nie wsiądzie. - To było tak silne przeżycie, że nie będzie się dało go wymazać z pamięci. Dobrze, że już jesteśmy w Cieszynie - mówi. Po wypadku uczniowie zostali zakwaterowani w trzygwiazdkowym hotelu, w którym oczekiwali na wyjazd do Polski. Początkowo mieli zostać tam tylko na jedną noc, ale dyrektorka szkoły wraz z konsulem w Rumunii, podjęli decyzję o przełożeniu przyjazdu o jeszcze jeden dzień. - Młodzież bała się wracać do Polski nocą, ponadto ośmiu uczniów przebywało jeszcze w szpitalu. Podjęliśmy, więc decyzję o przełożeniu przyjazdu. Dziś już wszyscy są w Polsce i to jest najważniejsze. Dwaj najciężej ranni zostali przewiezieni karetką do Szpitala Śląskiego w Cieszynie. Pozostaną tam najprawdopodobniej kilka dni na obserwacji - mówi Liliana Zemła, dyrektorka szkoły. Uczniowie pojechali do rumuńskich hoteli na miesięczną praktykę zawodową. - Pracowaliśmy tam jako kucharze i kelnerzy, obsługiwaliśmy gości, w kuchni używaliśmy nowoczesnego sprzętu. Był również czas na wypoczynek - mówi Tomasz Greń, dodając, że wypadek był dla niego okropnym przeżyciem. Dyrektorka szkoły nie wyklucza jednak kolejnych tego typu wyjazdów. - Jeden wypadek nie może niczego przekreślić, myślę, że jeśli młodzież będzie chciała pojechać, to taki wyjazd zostanie zorganizowany - kwituje Zemła. Dorota Kochman