Powodzianie zapowiadają też, że wkrótce złożą pozew zbiorowy przeciwko Skarbowi Państwa. Starosta bieruńsko-lędziński Piotr Czarnynoga powiedział, że choć rozumie rozżalenie mieszkańców dotkniętych powodzią, to ma zbyt mało informacji na temat doniesienia, by czuć się adresatem ich pretensji. Nie zgadza się z twierdzeniami, że wał został naprawiony źle. Szef nieformalnego obywatelskiego komitetu powodzian z Bierunia Marek Samusionek powiedział, że doniesienie, które jeszcze w piątek ma trafić do prokuratury, popiera około 100 osób, które mają pretensje do władz, że nie zadziałały po powodzi tak, jak należy. Mieszkańcy zaznaczają, że nie obarczają winą samego starostwa, ale wskazują, że to starosta jest reprezentantem Skarbu Państwa. Jak mówi Samusionek, po przerwaniu wału w maju kilkudziesięciometrową wyrwę jedynie zasypano łupkiem. Dlatego kiedy w ubiegłym tygodniu doszło do obfitych opadów i woda znowu się podniosła, okolicznym domom groziło kolejne zalanie; zapobiegli temu mieszkańcy i strażacy - mówi. - Razem ze strażakami walczyliśmy, żeby obronić Bieruń jeszcze raz. Położyliśmy folię i ułożyliśmy kilka tysięcy worków z piaskiem. Piasek sami sobie zorganizowaliśmy. To jest po prostu żenujące - podkreślił Samusionek. Jego zdaniem wykonane przed tygodniem prace to tylko doraźne działanie, które nie zastąpi odbudowy wału i jeśli dojdzie do kolejnych dużych ulew, powódź może się powtórzyć. - Urzędnicy zapowiadali, że ten fragment wału zostanie być może odbudowany do końca roku, a dalsza części wałów nie wiadomo kiedy - powiedział. Starosta Czarnynoga nie zgadza się z zarzutem, że wyrwa nie została należycie usunięta. Zasypano ją ponad 4 tys. metrów sześciennych kamienia. Śląski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych, który odpowiada za wał, prace naprawcze przeprowadził bardzo szybko i fachowo, "na tyle, na ile inżynieria budowy wałów pozwoliła" - mówi starosta. Przyznał, że trzeba jeszcze wykonać pewne prace, ale - w jego opinii - już obecnie wał jest w takim stanie, że obroni się przed naporem wody. Jego zdaniem po ubiegłotygodniowych ulewach "żadne faktyczne zagrożenie nie zaistniało". - To jest dowód na to, że jednak to zabezpieczenie po powodzi majowej zostało zrobione - zaznaczył. - Rozumiem rozżalenie mieszkańców, bo jak ktoś przeżył taką ciężką powódź i wie, że te wały mogły wytrzymać, a nie wytrzymały, to ma uzasadnione pretensje. Tylko jest pytanie, na ile ja mogę być ich adresatem. Odpowiedź będzie dopiero wtedy, kiedy się z tym dokładnie zapoznam - oświadczył starosta. Jak sam mówi jest dość "ułomnym" przedstawicielem Skarbu Państwa. Wszystkie poważniejsze rzeczy musi uzgadniać z faktycznym reprezentantem państwa, czyli wojewodą, a na zadania związane z kompetencjami państwa nie można wydawać pieniędzy powiatu. W doniesieniu do prokuratury powodzianie z Bierunia zarzucają urzędnikom niedopełnienie obowiązków, a także narażenie na straty Skarbu Państwa - ponieważ okoliczne domy zalane w ostatniej powodzi są remontowane ze środków z budżetu. - Z tych pieniędzy, przekazanych przez MSWiA wojewodzie trzeba się rozliczyć co do złotówki. To nie są nasze pieniądze i teraz te pieniądze mogą w każdej chwili pójść w błoto - wyjaśnił Samusionek. Bieruń należy do miast najbardziej na Śląsku poszkodowanych w powodzi sprzed kilku miesięcy. Woda z Gostynki zalała setki budynków. Sytuację mieszkańców Bierunia komplikuje dodatkowo obniżenie terenu na skutek eksploatacji górniczej. Z powstałej w ten sposób niecki woda nie ma jak odpływać. Samusionek zdradził, że poza doniesieniem do prokuratury mieszkańcy złożą też pozew zbiorowy przeciwko Skarbowi Państwa. Prawdopodobnie nastąpi to w przyszłym tygodniu. Pozew ma złożyć około 45 rodzin. - Chcemy określić winnego tego całego zajścia i zalania nas. Bo to nie jest teren zalewowy, nam się woda nie przelała przez wały, ale wał został przerwany przez zaniechania urzędników - podkreślił. W całym woj. śląskim skutkami powodzi zostało dotkniętych 153 ze 167 gmin. Cztery osoby zginęły, 3,6 tys. zostało ewakuowanych przez służby prowadzące akcję ratowniczą, wielu innych poszkodowanych samodzielnie opuściło domostwa. Woda zalała prawie 19 tys. budynków i 75 tys. ha gruntów, w tym 42 tys. ha użytków rolnych. Uszkodzonych zostało ponad 800 km dróg oraz 245 mostów.