Jak poinformował młodszy aspirant Adam Jachimczak z zespołu prasowego śląskiej policji, policja szybko sprawdziła budynki - nie znajdując bomby. Podczas ewakuacji zasłabła jedna z pacjentek szpitala. Sprawcy, gdy zostanie schwytany, może grozić m.in. zarzut utrudniania czynności urzędowych sądu, za co grozi do pięciu lat więzienia. Alarm bombowy wywołał przedpołudniowy telefon anonimowego mężczyzny, który poinformował strażaków, że "na Rostka jest bomba". Ponieważ w Chorzowie imię doktora Józefa Rostka nosi zarówno jeden ze szpitali, jak też ulica, przy której znajduje się sąd rejonowy, ewakuowano siedziby obu tych instytucji. Ewakuację lżej rannych pacjentów do pobliskiego technikum przeprowadzono m.in. z wykorzystaniem taksówek i przy pomocy strażaków. Kilkunastu chorych w poważnym stanie przewieziono karetkami do pobliskiego szpitala - przy ul. Strzelców Bytomskich. Jedna z chorych w trakcie przenosin zasłabła. Po wykluczeniu zamachu, większość pacjentów wróciła do szpitala. Sprawca, którego zatrzymanie zdaniem policji ma być kwestią czasu, oprócz sankcji karnych zostanie najpewniej obciążony kosztami całej akcji. Poszkodowani mogą też w takich wypadkach domagać się odszkodowań w procesach cywilnych.