Dwa z nich niespełna tydzień temu znaleźli dwaj nastolatkowie, nie wiadomo co się stało z pozostałymi dziesięcioma. Trwają poszukiwania pojemników, których zawartość po otwarciu może być groźna dla zdrowia, a w szczególnych przypadkach - np. po połknięciu - nawet dla ludzkiego życia. O tym, że 10 skradzionych z odlewni "Zgoda Nowa" pojemników izotopowych nadal nie zostało odnalezionych poinformowało w specjalnym piśmie do samorządów i lokalnych służb kryzysowych w regionie Centrum Zarządzania Kryzysowego Wojewody Śląskiego. Żółte pojemniki z czerwonym symbolem radioaktywności są wykonane ze stali. Wewnątrz znajduje się ołowiany "płaszcz", w którym umieszczony jest trzpień z izotopem kobaltu (Co-60). Waga pojemników waha się od 60 do 150 kg. Są szczelnie zamknięte, nie można ich otworzyć bez specjalistycznego urządzenia. W miniony czwartek dwa takie pojemniki znaleźli w Świętochłowicach dwaj nastoletni chłopcy. O znalezisku powiadomili rodziców, ci wezwali policję i straż pożarną. Zarządzono ewakuację terenu w promieniu 150 m. Policja ustaliła, że wcześniej zbieracz złomu chciał sprzedać pojemniki w punkcie skupu. Gdy ich nie przyjęto, porzucił je. Dochodzenie w sprawie kradzieży pojemników prowadzi Komenda Miejska Policji w Świętochłowicach pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Chorzowie. Kobalt jest srebrzystym metalem, stosowanym jako dodatek do stopów magnetycznych. Izotop tego pierwiastka - kobalt-60 - emituje promieniowanie gamma i jest wykorzystywany między innymi do napromieniowania komórek nowotworowych, a także np. do prześwietleń elementów metalowych w celu wykrycia w nich uszkodzeń, wad produkcyjnych lub defektów spawów. W taki sposób sprawdza się np. konstrukcje mostów i szyn.