Niestety, szef straży nie zgodził się na pokazanie nam radaru... Dotąd fotoradary straszyły kierowców głównie na drogach krajowych. Teraz wchodzą również do miast. W Skoczowie Straż Miejska pstryka zdjęcia od marca. Do tej pory funkcjonariusze ukarali około pół tysiąca kierowców. Namierzanie kierowców przekraczających prędkość ma służyć zwiększeniu bezpieczeństwa na drogach gminnych w Skoczowie. - Pojawiały się głosy, że na naszych drogach jest niebezpiecznie. Wypożyczając radar chcemy zbadać, czy faktycznie tak jest i czy używanie tego sprzętu pomaga - mówi Artur Tyrna, komendant Straży Miejskiej w Skoczowie. Do końca września strażnicy planują 22 akcje z wykorzystaniem fotoradaru. Wypożyczenie sprzętu z bytomskiej firmy na 8 godzin to koszt 2,8 tys. zł. Wydatek jednak szybko się zwraca. Tylko w marcu przychody z mandatów wyniosły 30 tys. zł. Dzięki fotoradarowi Straż Miejska może karać kierowców mandatami i przyznawać im punkty karne. Dostają je kierowcy po przekroczeniu prędkości o 21 km. Funkcjonariusze proponują zwykle najniższe mandaty. - Doszły mnie słuchy, że niektórzy uważają, że radar wypożyczamy po to, aby więcej pieniędzy otrzymał Urząd Miejski. Gdyby tak było, kierowcy otrzymywaliby najwyższe mandaty, a my zawsze proponujemy najniższe kary - stwierdza komendant. KOMENTARZ REDAKCJI: Gazetacodzienna.pl chciała zrobić zdjęcie strażników przy pracy z fotoradarem. Komendant Tyrna obiecywał, że gdy fotoradar będzie w Skoczowie, poinformuje nas o tym. Miał zadzwonić dwa tygodnie temu, miał dzwonić przed tygodniem i w tym tygodniu. W międzyczasie fotoradar był w Skoczowie, ale komendant nie zadzwonił. Wczoraj w rozmowie z nami stwierdził, że nie może się zgodzić na to, aby on albo jakiś inny funkcjonariusz był fotografowany przy pracy. Czyżby metody operacyjne skoczowskiej straży były aż tak niezwykłe, że należy je utajnić? Autorzy: DOROTA KOCHMAN, WOJCIECH TRZCIONKA